Maleszka, Karkosza, Niezabitowska. Kraków, Lublin, Warszawa - widma teczek krążą po Polsce. Do archiwów SB dostęp mają historycy i osoby pokrzywdzone - inwigilowane przez PRL-owskie specsłużby.

Z reguły ciekawość, czasem niepewność, bywa że niepokój – tak ludzie sięgający po SB-eckie teczki opisują towarzyszące temu uczucia. Lęk, że wśród donosicieli odnajdzie się nazwiska przyjaciół i bliskich, najczęściej okazuje się lękiem płonnym.

Nie ma wśród tajnych współpracowników nikogo, z kim wiązałyby mnie bliskie stosunki – mówi działacz KOR-u Mirosław Chojecki. Inny KOR-owiec Zbigniew Romaszewski przeżył jedno rozczarowanie: W moim bliskim otoczeniu ktoś się taki pojawił, nawet bardzo bliski nasz znajomy.

Dalecy koledzy, ale nie przyjaciele – to tajni współpracownicy, których wykrył w teczkach bydgoski działacz Solidarności Stefan Pastuszewski. Najczęściej ta zdrada nastąpiła w wyniku strachu. Najmężniej i najklarowniej zachowali się ludzie prości - głównie robotnicy, tzw. inteligencja, czyli światlejsi, zachowywali się gorzej.

Jedno dla mnie zaskoczenie to człowiek, który był – bo już nie żyje – bohaterem Krzyża Virtuti Militari, który spędził w więzieniach stalinowskich wiele lat. Ten człowiek doprowadził do aresztowania m.in. jednego z najlepszych podziemnych drukarzy. Inni – a Chojecki miał wokół siebie aż 27 TW - byli mniej skuteczni. Ich praca ograniczała się do kilku nic nieznaczących raportów.

Drogi tych, którzy donosili, i tych, na których donoszono, rzadko się dziś przecinają. Ale zdarza się Chojeckiemu rozmawiać z ludźmi, których meldunki czytał w swojej teczce. Nie tyle się upiera, co uważa, że wszystko jest w porządku, że są nowe czasy, nowa sytuacja, a tamtego niby nie było.