Urzędnicy z warszawskiej Woli na własną rękę postanowili rozwiązać problem tykającej bomby epidemiologicznej w centrum stolicy. Mowa o opuszczonym zdewastowanym budynku szkoły, który zamienił się w melinę i siedlisko szczurów. Sprawę ujawnił reporter RMF FM Paweł Świąder.

Urzędnicy chcą zaspawać drzwi i okna metalowymi osłonami tak, żeby nikt nie mógł wejść do środka. Wiadomo już, że nie jest to zgodne z prawem.

W spółce która jest właścicielem budynku większość udziałów ma miasto. Dlaczego nie jest w stanie go zabezpieczyć? Nie pozwala na to umowa, którą udziałowcy podpisali kilka lat temu. Decyzję o zamurowaniu drzwi i okien muszą podjąć wszyscy udziałowcy. Pojawia się jednak problem – zarząd spółki nie funkcjonuje i nikt nie odpowiada na pisma z ratusza.

Dzielnica woli jednak zabezpieczyć teren i trafić później do sądu niż – tak jak ratusz – wysyłać pisma i czekać z założonymi rękoma. Reporter RMF FM sprawdzał, jak urzędnicy radzą sobie ze zdewastowanym budynkiem:

Opuszczona szkoła stoi zaledwie kilkaset metrów od Pałacu Kultury na ulicy Złotej. To dwupiętrowy budynek, w większości bez okien. Widać ślady po podpaleniach, wokół setki butelek po piwie, w środku szczury. Już w samym wejściu do budynku uderza okropny smród, w środku jest pełno śmieci – puste butelki, foliowe torby. Wewnątrz budynku spotykają się pijacy i narkomani. Doszło tam już do dwóch zabójstw.