Po jakim czasie możliwe jest stwierdzenie, że pacjent przyjął specyfik zwiotczający mięśnie zamiast leku antyalergicznego? Takie pytania pojawiają się po tym, jak ujawniono, że na rynek zamiast corhydronu trafił chlorsuccillin – lek, który ma porównywalne działanie do słynnego pavulonu.

Skutki zażycia środka zwiotczającego mięśnie są natychmiastowe. Gdyby miały wystąpić działania niepożądane, wystąpiłyby od razu. Pacjent, jeżeli nie znalazłby się w pobliżu właściwej opieki, czy nie otrzymałby jej natychmiast, po prostu by umarł. On działa bardzo krótko – to jest kwestia kilku, kilkunastu minut - mówi dr Dariusz Rembisz ze szpitala wojewódzkiego w Siedlcach.

Skutki uboczne podwanych leków łatwo ustalić podawanych w szpitalach i przychodniach. Tam lekarze powinni skojarzyć niepożądany skutek z podanym lekiem, jednak w warunkach domowych bez wiedzy medycznej będzie to bardzo trudne.

Co więcej, nawet jeśli uda się ustalić pacjenta, który przyjął lek zwiotczający zamiast corhydronu, niemożliwe będzie udowodnienie, że powikłania czy w najgorszym wypadku zgon nastąpił w wyniku działania tego leku. Po bardzo krótkim czasie nie ma po nim śladu w organizmie. Dosyć szybko się metabolizuje. Jeśli to było podane kilka miesięcy temu, trudno w ogóle mówić o tym, że można to udowodnić – wyjaśnia prof. Zbigniew Jałek, szef Narodowego Instytutu Zdrowia. Sprawcy pomyłki, nawet jeśli doszłoby do tragedii, mogą pozostać bezkarni.

W Jelfie najprawdopodobniej doszło do podwójnej zamiany medykamentów – w niektórych opakowaniach z cholorsuccillinem może więc być specyfik dla alergików. Co to oznacza? Jeżeli doszłoby do takiej sytuacji, że w tej fiolce byłby zwykły, prosty hydrokortyzon, to wówczas pojawiają się działania, które są działaniami tego leku, ale nie będą miały wpływu na zagrożenie życia u pacjenta - uspokaja dr Rembisz.