Premier Marek Belka wyjechał do Paryża, gdzie gra o posadę szefa OECD, zamiast wraz z rządem zająć się sprawą przygotowań do obrony przed epidemią ptasiej grypy. Osobista kariera ważniejsza niż bezpieczeństwo obywateli?

Ale to nie pierwsza zagraniczna wizyta, gdzie w ramach swoich obowiązków Marek Belka stara się o nową, intratną posadę. Niedawno Belka zaliczył jedną podróż do Paryża, lobbował w swojej sprawie także za oceanem (aby zdobyć posadę szefa OECD, trzeba mieć poparcie m.in. Białego Domu). Wydatkom na ostatnie podróże premiera przyjrzała się reporterka RMF Beata Lubecka. Jak przekonywał ją rzecznik rządu Dariusz Jadowski wyjazd premiera Belki ma charakter jak najbardziej służbowy:

Teraz znów padło na Francję, bo właśnie w Paryżu wczoraj i dziś odbywają się przesłuchania na stanowisko szefa Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju.

Pan premier nową, ciepłą posadę próbuje załatwiać sobie za nasze pieniądze. Choć może tym razem zapłacił za podróż z własnej kieszeni? Próbował to ustalić paryski korespondent RMF Marek Gładysz.

Nikt jednak w polskiej ambasadzie nie chciał mu wprost udzielić odpowiedzi - kompetentne osoby były „na zebraniu”, pustki panowały także w polskim przedstawicielstwie przy OECD. Jeżeli to prywatna wizyta Marka Belki, to byłoby trochę dziwne, że mobilizuje on cały orszak polskich dyplomatów.

Zaznaczmy, że sekretarz generalny OECD zarabia prawie 18 tys. euro miesięcznie, czyli ok. 72 tysięcy złotych. Do tego dochodzą takie drobiazgi, jak apartament, samochód, pokrycie kosztów najlepszych szkół dla dzieci...