Jak być wzorem do naśladowania? Codziennie w sklepie, w pracy, w tramwaju? Dziś pod gradem pytań dziennikarzy RMF FM jest Wojciech Wocław, specjalista od savoir-vivre'u.

Magda Wojtoń: Jak to jest z przepuszczaniem kobiet w drzwiach?

Wojciech Wocław, specjalista od savoir-vivre’u: To zależy od tego, czy to jest sytuacja prywatna czy formalna, biznesowa. W odpowiedzi na to pytanie musielibyśmy skorzystać z tych rad, które dają nam podręczniki etykiety w biznesie. Zasada jest taka - w sytuacjach prywatnych, w normalnym życiu to kobieta ma pierwszeństwo przed mężczyzną. To mężczyzna otworzy drzwi kobiecie. W sytuacjach biznesowych to wygląda to tak: ten, kto jest gospodarzem, kto przyjmuje. Wtedy gospodarz, niezależnie czy jest kobietą, czy mężczyzną pełni te funkcje pomocne, pomaga gościowi, więc - między innym - otwiera drzwi. Tak podpowiadają zasady.

Bogdan Zalewski: A czy pomieszczenie nie odgrywa tutaj roli? Na przykład jeśli zapraszamy kobietę do lokalu, do restauracji? Wtedy pierwszy wchodzi mężczyzna czy kobieta?

Wojciech Wocław, specjalista od savoir-vivre’u: W pomieszczeniach różnego rodzaju te zasady są różne. W restauracjach czy kawiarniach wygląda to tak, że pierwszy wchodzi mężczyzna, a za nim kobieta. Jeśli są jedną parą. Oczywiście ma to swoje zaszłości historyczne. Chodziło o to, żeby to mężczyzna wziął na siebie ewentualny cios, szklankę, która gdzieś tam leci w lokalach podrzędnej kategorii. Miało to też związek z tym, że mężczyzna wchodząc przyciąga uwagę, to na nim skupia się całe zainteresowane, więc to odium jest zdjęte z kobiety. Jeśli wchodzących par jest więcej, to wtedy najpierw wchodzi mężczyzna, potem pierwsza kobieta, druga kobieta i mężczyzna zamyka tę grupę, ten korowód. Jeśli w bardzo ekskluzywnej restauracji do stolika prowadzi nas kelner, to wtedy za kelnerem idzie kobieta, a za nią jej partner - w przypadku, gdy jest to jedna para.

Bogdan Zalewski: A jeśli mężczyzna wysiada z kobietą z tramwaju?

Wojciech Wocław, specjalista od savoir-vivre’u: Jeśli mężczyzna wysiada z kobietą z tramwaju, to myślę, że możemy się tutaj odwołać do zasady wchodzenia po schodach. To znaczy, że jeśli schodzimy po schodach, to dobrze żeby mężczyzna schodził pierwszy. Może on pomóc kobiecie gdyby miała problemy. Jeśliby się poślizgnęła i miała upaść, to zawsze może się na nim wesprzeć.

Bogdan Zalewski: Czyli te zasady to nie jest abstrakcja. To jest bardzo praktyczne.

Wojciech Wocław, specjalista od savoir-vivre’u: Absolutnie! Ja jestem zwolennikiem tej tezy i takiego myślenia o savoir-vivre, że w żaden sposób nie ma nas ograniczać, ciemiężyć. On ma nam tylko pomagać wybrnąć z pewnych sytuacji. Co więcej, to podkreślają ludzie związani z biznesem, właściciele dużych firm, ludzie, którzy chadzają na spotkania biznesowe, którzy często pojawiają się w sytuacjach formalnych, że ta wiedza z savoir- vivre pozwala im na to, że w czasie tych spotkań mogą się skupiać tylko na tych celach, które sobie postawili. Nie muszą się zastanawiać, czy dobrze odłożyli filiżankę, czy dobrze się posługują  sztućcami. Tę wiedzę mam już za sobą, to wiem, więc mogę całkowicie skupić się na tym jak przekazać te informacje, które mam do przekazana, jak dobrze negocjować, jak dobrze zrobić interes.

Magda Wojtoń: Co trzeba na siebie założyć, żeby dobrze wyglądać?

Wojciech Wocław, specjalista od savoir-vivre’u: Taki dobry strój w biznesie, czy w ogóle na co dzień, mogą określić cztery przymiotniki: konserwatywny, skromny, drogi i elegancki. Konserwatywny, to znaczy taki, który nie podąża w szalonym tempie za modą. Owszem możemy się inspirować nowymi rzeczami, ale - jak powiadają - ten teren jest zawsze krok za tym, co obowiązujące i modne. Skromny, czyli ograniczający się do tego, żeby w przypadku kobiet pokazywał kobiecość. W przypadku mężczyzn ich zalety wynikające z tego, że są mężczyznami. Drogie - w tym znaczeniu, żeby były to dobrej jakości materiały, żeby to była bawełna czy wełna, w której się będziemy dobrze czuć, a nie jakieś sztuczne włókna, w których za chwilę zrobi nam się gorąco, będziemy się pocić i będzie z tego wszystkiego tragedia. To wszystko daje nam w efekcie strój elegancki.

Magda Wojtoń: Wiemy już, że taka wiedza z zakresu savoir-vivre`u daje nam pewność, że w takich zwykłych, życiowych sytuacjach nie będziemy się stresować. Taka na przykład zwykła rozmowa telefoniczna. Ktoś do nas dzwoni, zrywa się połączenie, my oddzwaniamy i ... zajęte. Co w takiej sytuacji zrobić?

Wojciech Wocław, specjalista od savoir-vivre’u: W takiej sytuacji zasada jest taka, że zawsze oddzwania ten, który wykonywał jako pierwszy połączenie. Niezależnie od tego, czy to z naszej winy, czy tej drugiej osoby połączenie zostało zerwane. Czy to nam bateria siadła, czy nam zerwało sieć, to my oddzwaniamy, jeśli wykonaliśmy połączenia jako pierwsi. Ta zasada nam bardzo pomaga, bo nie ma wtedy sytuacji, że linia jest zablokowana, że nie potrafimy się do siebie dodzwonić, że jedna i druga strona w końcu rezygnują nie wiedząc kto ma pierwszy zadzwonić. Sytuacja jest jasna i klarowna - zawsze oddzwania ten, kto pierwszy inicjował, wykonywał połączenie.

Bogdan Zalewski: A jak komuś grzecznie wytłumaczyć, żeby nie dzwonił i nie SMS-ował?


Wojciech Wocław, specjalista od savoir-vivre’u: Z jednej strony, możemy oczywiście nie odbierać telefonów. Troszkę pomaga nam w tym technika i to, że na ekranie wyświetla nam się czyjś numer. Możemy się wykręcić i powiedzieć, że jesteśmy czymś zajęci w danej chwili. Nawet to nie będzie takie całkiem niemoralne - przecież możemy być zajęci odpoczywaniem, albo całkiem inną czynnością. Niestety, czasem potrzeba troszkę asertywności. Ważne, żeby pamiętać o tym, żeby zawsze być grzecznym i sympatycznym w takich sytuacjach. Wiadomo, że ciężko być sympatycznym, gdy ktoś jest nachalny. Dzisiaj taka najczęstsza sytuacją, gdy nie chcemy, żeby ktoś do nas dzwonił, a on dzwoni, jest telemarketer, który dzwoni do nas reklamując ubezpieczenie i wszelkie inne produkty. Troszkę trzeba się wyszkolić w tym, żeby powiedzieć "dziękuję, ale nie jestem zainteresowany". Bardzo konsekwentnie i grzecznie.

Bogdan Zalewski: Czy mógłby pan zacytować nam jakieś zasady netykiety, czyli etykiety w sieci? Jest jakieś 10 przykazań, dla tych, którzy piszą i komentują?

Wojciech Wocław, specjalista od savoir-vivre’u: Można na tę rzeczywistość internetową popatrzeć tak ja na tę, która dzieje się wokół nas, a w której żyjemy. Pewne zasady można przenieść na zasadzie proporcji, podobieństwa i tak dalej. W przypadku maili będziemy się odwoływać, do tych zasad, które kiedyś rządziły korespondencją listowną i sposób, w jaki pisaliśmy listy. Jeśli chodzi o inne media społecznościowe - na przykład facebook - będziemy się odwoływać do zasad z codziennego życia, do tego jak prowadzimy z sobą rozmowy. Przecież nasze posty i komentarze na facebooku to nic innego jak rozmowa i podsumowywanie pewnych rzeczy. Przy komentowaniu artykułów i blogów warto pamiętać o tym - ja bym się do takiej zasady odwoływał - nawet anonimowo piszemy te rzeczy, pod którymi moglibyśmy podpisać się własnym imieniem i nazwiskiem. Ne pozwalamy siebie na to, żeby kogoś obrażać tylko dlatego, że nie pozna naszego imienia i nazwiska. To tchórzostwo i chyba nie trzeba tego nikomu wyjaśniać.

Magda Wojtoń: Kto kogo powinien zapraszać do znajomych na facebooku?

Wojciech Wocław, specjalista od savoir-vivre’u:
Tutaj też bym się odwołał do zasad panujących w codziennym życiu. Określa to dział "precedencium", czyli kto przed kim. W naszych normalnych kontaktach pierwszeństwo zawsze ma kobieta przed mężczyzną, albo starszy przed młodszym - ten, który w społeczeństwie ma odrobinę, nie chce użyć słowa "wyższą", ale odrobinę inną pozycję niż ta druga osoba. Ktoś, kto może być znanym redaktorem, pisarzem, w małej miejscowości - dyrektorem szkoły. Nawet jeśli jesteśmy związani jakaś relacją, to taka osoba cieszy się w tych małych społecznościach odrobinę wyższym autorytetem niż my. Taki osobom zawsze zostawiamy pierwszeństwo. Czekamy aż starsza kobieta zaprosi nas do grona swoich znajomych. Poczekajmy aż starszy od nas mężczyzna, z którym nawet się lubimy i wymieniamy się komentarzami, kiedy spotkamy się na ulicy, zaprosi nas na facebooku. W przypadku takim, kiedy łączą nas kontakty zawodowe, też będziemy czekać aż zaprosi nas szef z pracy, ktoś, kto ma o wiele wyższą pozycję w hierarchii zawodowej niż my. Należałoby się postawić na miejscu osoby, która otrzymuje takie zaproszenie. Załóżmy, że jest to nasz profesor ze studiów.  Świetna, sympatyczna, miła osoba, która wykołuje same pozytywne uczucia, lubimy go. Nagle na facebooku po lewej stronie pojawia nam się "dodaj do znajomych". Nawet jeśli ten profesor stara się być miły i ceni sobie to, że go ludzie lubią, to zostaje postawiony w niekomfortowej sytuacji. Czy ma wcisnąć guzik  "ignoruj"? jak to  w ogóle brzmi - zignorować zaproszenie? Czy przyjąć i w jakiś sposób odsłonić trochę swojej prywatności? Czy wejść w bardziej poufałe relacje ze studentem? Raczej tego nie powinniśmy robić. Powinniśmy czekać, aż taka osoba nas zaprosi. Jeśli chodzi o facebooka i inne media społecznościowe, to proponowałbym, zawsze pozwalać zapraszać się osobom od nas starszym, które mają wyższą pozycję. Jeśli nasze relacje są takie a nie inne, to to zaproszenie kiedyś do nas trafi. Jeśli nie, to nie znaczy wcale, że musimy przestać się lubić.