Po wielu latach \"czuwania\" Ordynacka wchodzi do polityki. Cimoszewicz, który wczoraj ogłosił, że będzie kandydował na prezydenta, wiele zawdzięcza tej niby-bezpartyjnej formacji. Co w zamian da stowarzyszeniu?

Po 40 dniach wahań Włodzimierz Cimoszewicz oświadczył wczoraj, że „postanowił wziąć udział w wyborach prezydenckich”. Połowę podpisów potrzebnych do zarejestrowania kandydata zebrali członkowie Ordynackiej. Czego zatem stowarzyszenie może oczekiwać od przyszłego prezydenta Cimoszewicza - jeśli ten nim zostanie?

Cimoszewicz traktuje Ordynacką jak pół świeże jajko – mówi publicysta, były szef „Trybuny” Janusz Rolicki. Wg niego marszałek Sejmu z jednej strony cieszy się z poparcia, z drugiej – boi się konsekwencji zestawienia go z Włodzimierzem Czarzastym, czarnym bohaterem afery Rywina.

Nie ma jednak wątpliwości, że 50 tys. podpisów zebranych przez formację Czarzastego będzie Cimoszewicza kosztować; część ludzi z Ordynackiej wprowadzi do swojej kancelarii. Każdy prezydent ma do obsadzenia około 300 posad, i to posad dobrych - mówi Rolicki - ministrów, dyrektorów, kierowników, szefów. Prezydent ma także niemały wpływ na obsadzanie stanowisk strategicznych w spółkach z państwowym kapitałem, nie mówiąc już o nieformalnych możliwościach Wielkiego Pałacu. Słowem gra toczy się o wysoką stawkę.

Pytanie tylko, czy warto. Myślę, że Włodzimierz Czarzasty i stowarzyszenie Ordynacka może wycisnąć na czole Cimoszewicza tylko pocałunek śmierci - uważa Tomasz Nałęcz. Co zatem zrobi Cimoszewicz? Kampania dopiero się zaczyna.