"Nowa instytucja państwowa kupuje łódź do inspekcji jezior na Mazurach. Daleko jej jednak do klasycznych motorówek" - donosi "Gazeta Wyborcza. Olsztyn". Jak twierdzi, pomysł tego zakupu "zbulwersował część ludzi związanych z żeglarstwem na Warmii i Mazurach". "Nazwijmy rzecz po imieniu. To wygląda jak zabawka dla wyższego personelu Wód Polskich" - komentuje w rozmowie z dziennikiem przedsiębiorca turystyczny z Mazur.

Jak przypomina "Gazeta Wyborcza": Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie to instytucja powołana przez rząd PiS rok temu. Odpowiada za gospodarkę wodną na polskich akwenach. Swoją działalność Wody zaczęły z przytupem, bo od zapowiedzi podniesienia opłat za korzystanie z pomostów na państwowych jeziorach. (...) Szerokim echem odbiła się też wypowiedź szefa Wód Polskich, który - gdy instytucja zaczynała swoją pracę - przyznał, że problemem PGW są braki finansowe na prowadzenie działalności.

Teraz - jak donosi dziennik - wiele wskazuje na to, że "finanse nie są już takim problemem": Wody Polskie chcą bowiem kupić łódź motorową "i to nie byle jaką".

Wedle specyfikacji będzie to kosztujący ponad 300 tys. zł jacht motorowy o długości 6,5-7 metrów, który pomieści minimum pięć osób, z silnikiem o mocy 120-150 KM i przynajmniej dwoma miejscami do spania. Do tego dochodzi nadbudówka wyposażona w zlewozmywak, WC, kuchenkę gazową, lodówkę, ale nawet prysznic. W skład oprzyrządowania fachowego ma wejść echosonda, radio oraz przyczepa do transportu - czytamy.

Rzecznik prasowy PGW Wody Polskie Sergiusz Kieruzel tłumaczy w rozmowie z gazetą, że zakup łodzi, która "ma pełnić funkcje inspekcyjno-pomiarowe", jest możliwy dzięki oszczędnościom po pracach remontowych przy udrażnianiu Kanału Niegocińskiego w Giżycku.

Przekonuje, że nowa łódź jest niezbędna, bo Wody Polskie odziedziczyły po poprzednikach często wysłużony i stary sprzęt.

Dopytywany zaś, po co na łodzi miejsca do spania czy prysznic, Kieruzel mówi, że inspekcje wodne "trwają zwykle kilka dni", więc "wyposażenie łodzi w podstawowe urządzenia sanitarne i dwa miejsca do spania jest konieczne".

Pracownikom należy zapewnić godne warunki pracy - podkreśla.

"Gazeta Wyborcza" zauważa jednak, że "napisać, że pomysł zakupu łodzi inspekcyjnej zbulwersował część ludzi związanych z żeglarstwem na Warmii i Mazurach, to nic nie napisać": Nasi rozmówcy zwrócili uwagę na klasę poszukiwanej łodzi i wyposażenie, którego żądają urzędnicy.

Nazwijmy rzecz po imieniu. To wygląda jak zabawka dla wyższego personelu Wód Polskich, żeby mieć jacht i nie płacić za czartery, skoro te wydatki może pokryć podatnik - komentuje w rozmowie z dziennikiem Rafał Cygielski, przedsiębiorca turystyczny z Mazur.

Rozumiem, że łodzie z mocnymi silnikami musi mieć Straż Rybacka, ale urzędnicy Wód Polskich? Znając specyfikę inspekcji dróg wodnych, nie widzę potrzeby, by była to łódź aż tak wyposażona. A w trwające wiele dni inspekcje trudno nawet uwierzyć - stwierdza.


Pełny artykuł znajdziecie na stronach "Gazety Wyborczej. Olsztyn" >>>>