Posterunek izraelskiej armii w Karni, na granicy Izraela ze Strefą Gazy został wczoraj ostrzelany pociskami moździerzowymi dużego kalibru. Nikt nie zginął, jednak straty materialne są bardzo duże. Zniszczone zostały samochody, znajdujące się na wojskowym parkingu; z okien wielu domów powypadały szyby.

Pociski o kalibrze 120 mm spadły na terytorium izraelskie tuż za przejściem granicznym między Izraelem a Strefą w Karni. Według agencji France Presse, po raz pierwszy od wybuchu tzw. drugiej intifady - powstania palestyńskiego - we wrześniu ubiegłego roku, Palestyńczycy użyli przeciwko Izraelowi pocisków moździerzowych o tak dużym kalibrze. Dotychczas używano pocisków o kalibrze 80 mm. W tym samym czasie w rejonie miejscowości Rafah na południu Strefy Gazy, w pobliżu przejścia granicznego z Egiptem w Sufa, nieznany napastnik rzucił granat w kierunku patrolu armii izraelskiej. Później wybuchła strzelanina.

Do incydentów dochodzi mimo obowiązującego obie strony od 13 czerwca rozejmu. Do starań o utrzymanie kruchego rozejmu włączył się prezydent USA George W. Bush. Zapowiedział wysłanie do regionu sekretarza stanu Collina Powella: "Wszystkie strony muszą dołożyć wszelkich wysiłków by doprowadzić do pokoju. Wzywam wszystkich, którzy starają się znaleźć wymówki by nie siadać do stołu rokowań, by zaczęli myśleć w innych kategoriach. Uwierzyć, że pokój jest możliwy" – apelował amerykański przywódca. Amerykański sekretarz stanu Collin Powell ma jechać na Bliski Wschód w przyszłym tygodniu.

foto EPA

06:00