Rozmieszczenie dodatkowych oddziałów piechoty, czołgów i pojazdów opancerzonych na Zachodnim Brzegu Jordanu wcale nie oznacza, że Izrael zamierza wkroczyć na palestyńskie tereny - oznajmił w Londynie szef dyplomacji państwa żydowskiego Szimon Peres. Jednocześnie obradujący przed południem w Izraelu gabinet bezpieczeństwa potwierdził, że nadal prowadzona będzie akcja przeciwko Palestyńczykom, uznanym przez Izrael za najbardziej niebezpiecznych.

Kilkugodzinne obrady gabinetu bezpieczeństwa miały charakter ściśle tajny. Z przecieków wynika jednak, że zastosowane zostaną dodatkowe środki w celu zdławienia terroru islamskiego. Zapowiedziano też, że wzmocniona zostanie kontrola nad strefą buforową między Izraelem a terenami palestyńskimi na Zachodnim Brzegu. Możliwe, że pierwszym etapem tej operacji było przerzucenie w nocy na Zachodni Brzeg dodatkowych oddziałów piechoty i wojsk pancernych. Zajęły one pozycje głównie w rejonie Betlejem skąd wczoraj Palestyńczycy zaczęli znowu ostrzeliwać jerozolimską dzielnicę Gilo.

Ma to być sygnał dla Jasera Arafata by powstrzymał ataki islamskich terrorystów. Może się to okazać bardzo trudne, bo wołania o zabijanie Żydów były dziś bardzo głośne w Betlejem, gdzie 20 tysięcy osób uczestniczyło w pogrzebie czterech bojowników Hamasu, którzy zginęli w wyniku ostrzału izraelskich helikopterów. Jedna z głównych postaci bliskowschodniej polityki, prezydent Egiptu, Hosni Mubarak rozwiał nadzieje na szybki pokój w Izraelu. Jego zdaniem, porozumienie z obecnym premierem państwa żydowskiego, Arielem Szaronem jest niemożliwe, bo - jak powiedział - Szaron zna tylko język morderstw, nalotów i wojny.

W Kairze jest także Arafat. Lider Autonomii uczestniczy w obradach Ligi Arabskiej gdzie zabiega o większą pomoc i wsparcie dla Palestyńczyków.

foto Archiwum RMF

23:50