W życie weszła dziś pierwsza transza deregulacji. Jednym z uwolnionych zawodów jest instruktor nauki jazdy. Od teraz nie trzeba już mieć co najmniej średniego wykształcenia. Wystarczy skończyć kurs i zdać egzamin. Nie wszyscy są z tego zadowoleni. "To obniżanie prestiżu zawodu" - mówią instruktorzy.

By zostać instruktorem nauki jazdy trzeba skończyć 200-godzinny kurs i zdać egzamin. Kurs - wbrew pozorom - nie jest trudny. Egzamin też jest do zdania, ale to za mało, żeby być dobrym instruktorem - mówi Maciej Kulka, współwłaściciel jednego z lubelskich ośrodków szkolenia.

Bez wykształcenia można być świetnym kierowcą, ale instruktor to coś znacznie więcej. To nie jest mechaniczne przekazywanie wiedzy. Są kursanci z wykształceniem średnim i wyższym, nawet doktoranci, czy profesorowie. Jeśli ktoś w tych czasach ma tylko wykształcenie podstawowe, to nie świadczy zbyt dobrze o jego poziomie elokwencji. Instruktor musi być pedagogiem, psychologiem, mieć szerokie horyzonty. Szkoła średnia to minimum - uważa Kulka. Z ludźmi trzeba umieć rozmawiać, każdy ma inny poziom intelektualny i inne możliwości przyswajania wiedzy. Dlaczego nie można być nauczycielem w szkole po podstawówce? Bo trzeba mieć wykształcenie pedagogiczne. Nie obniżajmy poprzeczki - dodaje.

To nie jedyna tego typu opinia. Mam wyższe wykształcenie i robię prawo jazdy. Jeśli ktoś nie jest inteligentny, nie uczył się, nie miał ambicji - to jak może nauczyć kogoś innego? - pyta pani Ewa. To żenujące. Średnie wykształcenie gwarantuje jakiś minimalny poziom obycia, kultury, czy poziomu elokwencji. Zwłaszcza wykształcenie średnie z maturą. Ma mnie uczyć ktoś po podstawówce czy gimnazjum? Nie wyobrażam sobie tego - twierdzi z kolei pani Agnieszka.

Sytuacja na rynku pracy jest dla instruktorów fatalna - uważa Kulka. Nie brakuje na nim wielu doświadczonych fachowców, więc początkujący raczej ma niewielkie szanse na pracę. Zapaść się pogłębia, bo do tego wszystkiego dołączyły jeszcze roczniki niżu demograficznego. Wielu instruktorów - jeśli w ogóle pracuje - to za minimalne stawki. Wpuszczanie w tej sytuacji na rynek kolejnych, nie ma sensu - podsumowuje.