W sądzie w Białej Podlaskiej (Lubelskie) rozpoczął się proces trzech Czeczenów. Mężczyźni są oskarżeni o czynną napaść na funkcjonariuszy Straży Granicznej i kierowanie gróźb wobec nich. Nie przyznali się do winy.

W sądzie w Białej Podlaskiej (Lubelskie) rozpoczął się proces trzech Czeczenów. Mężczyźni są oskarżeni o czynną napaść na funkcjonariuszy Straży Granicznej i kierowanie gróźb wobec nich. Nie przyznali się do winy.
Oskarżeni w sądzie /Wojciech Pacewicz /PAP

Sprawa dotyczy incydentu, do którego doszło w tutejszym ośrodku dla cudzoziemców 6 kwietnia tego roku. Dukvakha T., Turpal-Ali T. i Mokhmad-Ali T. - ojciec i dwóch synów - są oskarżeni o to, że szarpali się z funkcjonariuszami Straży Granicznej, uderzali ich pięściami, kopali, grozili im pozbawieniem życia.

Mężczyźni odmówili składania wyjaśnień - odpowiadali tylko na pytania adwokata. Sąd odczytał ich wyjaśnienia złożone w śledztwie przed prokuratorem.

Czeczeni twierdzili, że nie bili i nie kopali funkcjonariuszy SG i nie grozili im. Ja nie jestem głupi, wiem, że nie mogę nic zrobić, mogę tylko krzyczeć. Ja im nie groziłem, bo co ja mogę im zrobić, jeśli oni są silniejsi ode mnie - zeznał Dukvakha T.

Czeczeni wyjaśniali przed prokuratorem, że około godziny trzeciej w nocy usłyszeli krzyk kobiety. Nie wiedząc, co się stało, myśleli, że ktoś potrzebuje pomocy. Jeden z nich podszedł do drzwi pomieszczenia, w którym się znajdowali, ale drzwi były zamknięte. Krzyczeli, że zadzwonią po policję. Kiedy drzwi zostały otwarte - według relacji Czeczenów - użyto wobec nich gazu łzawiącego. Następnie jednego z nich wyciągnięto z pokoju na korytarz, a dwaj następni wyszli za nim. Tam musieli się położyć na podłodze, zakuto ich w kajdanki i umieszczono w izolatce.

Oskarżeni mówili, że strażnicy byli brutalni - przytrzymywali ich i uderzali kolanami. Jeden z nich miał rozcięty łuk brwiowy, u drugiego pojawiła się krew w uchu. Jeden z oskarżonych powiedział, że zachowanie funkcjonariuszy było dla niego upokarzające. Czeczeni podkreślali, że gdyby pogranicznicy poinformowali ich, że w ośrodku przeprowadzana jest właśnie deportacja kobiety, to nie mieszaliby się do tego i nie wychodzili z pokoju.


Status pokrzywdzonych w tej sprawie ma 10 funkcjonariuszy Straży Granicznej. Mają oni zeznawać podczas kolejnej rozprawy wyznaczonej na 15 stycznia.


Do zdarzenia w zamkniętym ośrodku dla cudzoziemców w Białej Podlaskiej doszło 6 kwietnia tego roku. Jak informowała Straż Graniczna, trzej obywatele Rosji narodowości czeczeńskiej zachowywali się agresywnie wobec funkcjonariuszy wykonujących swoje obowiązki. Po kilkukrotnym i bezskutecznym przywoływaniu do porządku strażnicy użyli gazu łzawiącego i skuli mężczyzn kajdankami, po czym umieścili ich w izolatce. Do ośrodka została wezwana karetka pogotowia. Zespół ratownictwa medycznego udzielił cudzoziemcom niezbędnej pomocy, oceniając, że nie wymagają hospitalizacji. Ustalenia te potwierdziła prokuratura m.in. na podstawie zapisów kamer monitoringu.

Prokuratura badała także wątek przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy SG wobec Czeczenów w ośrodku, sprawdzano m.in. zasadność stosowania środków przymusu bezpośredniego. Postępowanie zostało w sierpniu tego roku umorzone wobec braku znamion czynu zabronionego. Zażalenie na decyzję prokuratury złożył do sądu obrońca oskarżonych.

Do dziś nie został wyznaczony termin rozpoznania tego zażalenia. Mija już trzy miesiące od wydania postanowienia przez prokuraturę. Dlatego, nie mogąc się doczekać rozstrzygnięcia sądu, złożyłem skargę na przewlekłość postępowania - powiedział dziennikarzom obrońca oskarżonych Marek Siudowski.

Za napaść na funkcjonariusza grozi do 10 lat więzienia.

(MN)