Kto jest odpowiedzialny za błędy popełnione w polickim szpitalu przy zapłodnieniu in vitro? Ktoś pomylił probówki i dlatego w sierpniu 2014 r. kobieta poddana wcześniej zabiegowi in vitro urodziła w Szczecinie dziecko, którego nie jest biologiczną matką. „Kurier Szczeciński” dotarł do oświadczenia pracownika laboratorium, w którym doszło do „pomyłki". Osoba ta twierdzi, że wie, kto popełnił błąd. Mało tego, wyznała, że o błędzie wiedziano niemal natychmiast po jego popełnieniu ale... mimo to nie przerwano procedury.

Osoba, która opisała przebieg wydarzeń, milczała na ten temat ponad rok. Jednak w końcu napisała oświadczenie, które przesłała do Ministerstwa Zdrowia i do dyrekcji szpitala przy ul. Unii Lubelskiej - laboratorium, w którym popełniono błędy działało w strukturach kliniki PUM. Oświadczenie to poznała także redakcja "Kuriera Szczecińskiego".

Wynika z niego, że 22 i 23 listopada 2013 roku w Laboratorium Wspomagania Rozrodu wykonano cztery próby zapłodnienia pozaustrojowego. W dwóch przypadkach, najwcześniej poddanych procedurze, nie doszło do zapłodnienia. Próby trzecia i czwarta zakończyły się sukcesem - dwie kobiety urodziły później dzieci. Z tym, że z ostatniej komórki jajowej, która w nieprawidłowo przygotowanym podłożu przebywała najkrócej, urodziło się zdrowe dziecko. Natomiast "z trzeciej procedury", przyszło na świat dziecko chore. Na dodatek się okazało, że właśnie to dziecko urodziła kobieta, która nie jest jego biologiczną matką.

22 listopada 2013 r. niedawno zatrudniona, niedoświadczona jeszcze laborantka otrzymała od szefa placówki polecenie: przygotować podłoże, na którym później miały dojrzewać komórki jajowe. Nikt laborantki tego dnia nie nadzorował. 23 listopada, inna pracownica laboratorium stwierdza, że przygotowane dzień wcześniej przez laborantkę podłoże, w którym już od kilkudziesięciu minut znajdują się komórki jajowe pobrane w tym dniu od pacjentek, jest nieprawidłowe. Nie nadaje się do wykorzystania przy zapłodnieniu pozaustrojowym. Informuje więc o tym kierownika, który z niewiadomych powodów nie pozwala przerwać procedury zapłodnienia. Łamie wszelkie zasady postępowania; również z punktu widzenia etyki. Jako embriolog wie bowiem, że umieszczenie komórki jajowej na źle przygotowanym podłożu może mieć fatalne, trudne do wyobrażenia skutki. Co więcej, w dokumentacji medycznej nie ma o tym zdarzeniu ani jednej wzmianki. Kierownik, choć miał taki obowiązek, nigdzie tego nie odnotował.

Cały artykuł o tej bulwersującej sprawie przeczytacie "Kurierze Szczecińskim".

 (j.)