​Kilkaset osób wzięło udział w II Marszu Równości zorganizowanym w Białymstoku. Policja znacznymi siłami zabezpieczała przemarsz na całej jego trasie i nie dopuściła do konfrontacji z grupą protestujących jego przeciwników.

Trasa marszu wiodła ulicami w centrum miasta. Ruszył on z Rynku Kościuszki, przeszedł ulicą Lipową, aleją Piłsudskiego i ulicą Sienkiewicza, by wrócić na miejsce startu. Tam został oficjalnie rozwiązany przez organizatorów ze stowarzyszenia Tęczowy Białystok. 

Ostateczna trasa - w porównaniu z pierwotną - została odwrócona ze względów bezpieczeństwa - powiedziała PAP jedna z organizatorek Katarzyna Rosińska.

Według policji w marszu wzięło udział ok. 2 tysiące osób. 

Uczestnicy marszu mieli ze sobą tęczowe akcenty, jak flagi czy parasole, z trzech platform na samochodach słychać było muzykę.

"Bycie gej jest OK", "Każdy inny, wszyscy równi", "Człowiek człowiekowi człowiekiem", "Czy to absurdalne, że chcemy żyć normalnie?", "Mamy prawo być sobą", "Granice człowieczeństwa", "Pomóżmy uchodźcom" - to niektóre z haseł, które mieli uczestnicy marszu.

"Wolność, równość tolerancja!", "Każdy inny, wszyscy równi", "Kwarantanna od nienawiści", "Na Białorusi wolność być musi", "Nikt nie jest nielegalny" - skandowali. Przed marszem organizatorzy zaznaczali, że jego tegoroczna edycja wśród postulatów będzie akcentować, obok ochrony przed dyskryminacją i przemocą osób LGBT+, m.in. prawa uchodźców czy walkę ze zmianami klimatycznymi.

Marsz przeszedł w atmosferze zabawy, śpiewów, wspólnego skandowania i pozdrawiania mijanych mieszkańców.

"Róbcie wszystkie oznaki miłości. Uśmiechajcie się. Tym, którzy pokazują środkowy palec, wysyłajcie serduszka" - zachęcali od początku zaproszeni na marsz goście.

Uczestnicy, z którymi rozmawiała PAP, mówili, że przyszli, bo chcą - jak podkreślali - zamanifestować, by w końcu było normalnie i wesprzeć społeczność LGBT. Wiele osób miało obawy, żeby przyjść, mówili o strachu, jaki w nich pozostał po pierwszym Marszu Równości, podczas którego doszło do incydentów.

Ale to był obowiązek. Nie można tak dać się zastraszyć. Trzeba walczyć o swoje prawa 
- powiedziała PAP Kasia, która przyszła na marsz ze swoją partnerką.
Było widać np. działaczy KOD, działaczki Strajku Kobiet, rodziców skupionych wokół "My Rodzice LGBT", a także m.in. działaczy Partii Razem. W marszu wzięła też udział np. grupa dyplomatów z różnych krajów, m.in. ze Szwecji, Australii, Królestwa Niderlandów i Belgii. Szli oni pod hasłem "Diplomats for equality".

Uważamy, że wolność należy się po prostu każdemu człowiekowi - powiedziała PAP Matylda Andała z Ambasady Królestwa Niderlandów. Dodała, że starają się być na każdym Marszu Równości w Polsce i go wspierać.

Kontrmanifestacja "Rodzina = chłopak + dziewczyna"

W trakcie przemarszu, który zajął ok. półtorej godziny, nie zanotowano poważniejszych incydentów. Policja zabezpieczała nie tylko czoło i tył grupy, ale również boki marszu i mijane boczne ulice czy podwórka. Gdy jego uczestnicy zbliżali się do Rynku Kościuszki, na drugiej części tego placu stało kilkudziesięciu kontrmanifestantów z dużym banerem "Rodzina = chłopak + dziewczyna".

"Normalna rodzina, chłopak i dziewczyna", "Stop tęczowej propagandzie" - to niektóre z okrzyków protestujących. Policja skutecznie odgrodziła tę grupę, używając też samochodów, i nie dopuściła do konfrontacji.

Formalnie rozwiązując Marsz Równości, jego organizatorzy apelowali, by uczestnicy odchodzi nie pojedynczo, lecz grupami, w kierunku przeciwnym do grupy przeciwników na drugiej części Rynku Kościuszki.

Nie spodziewałam się, że będzie tak super. Z roku na rok powinno być coraz lepiej. Była super energia, przyjechali ludzie, muzyka była świetna. Ja nie mam nic do zarzucenia - powiedziała PAP po zakończeniu marszu jedna z jego organizatorek Katarzyna Rosińska. Pytana, jak ocenia działania służb, powiedziała, że "jako poprawne".

Pierwszy Marsz Równości w Białymstoku

Pierwszy Marsz Równości w Białymstosku, z 20 lipca 2019 r., odbywał się pod hasłem "Białystok domem dla wszystkich". Był legalny, ale towarzyszyło mu kilka kontrmanifestacji, których uczestnicy kilkakrotnie próbowali go zablokować. Doszło do zamieszek, w stronę uczestników marszu rzucano kamieniami, petardami, jajkami i butelkami, wykrzykiwano też obraźliwe słowa, policja musiała użyć gazu, by zaprowadzić porządek.

Funkcjonariusze ustalili ponad 140 osób, które w trakcie marszu popełniły różne przestępstwa i wykroczenia. Kilka spraw zakończyło się aktami oskarżenia i prawomocnymi wyrokami. Zapadł m.in. wyrok roku i dwóch miesięcy bezwzględnego więzienia dla 25-latka za chuligański atak na nastolatka, który przyszedł na marsz. Cztery inne osoby skazane zostały na więzienie w zawieszeniu za atak na czterech młodych ludzi, były też podobne kary za czynną napaść na policjantów.