Kilkaset osób przeszło w niedzielę przez centrum Bielska-Białej w zorganizowanym po raz pierwszy Marszu Równości. Zabezpieczały go duże siły policji. Środowiska patriotyczne zorganizowały kontrpikietę.

Aleksandra Głowacka z Tęczowego Podbeskidzia, jedna z organizatorek wydarzenia, otwierając je wyraziła nadzieję, że to nie ostatnie tego typu wydarzenie w Bielsku-Białej. Żeby nastały zmiany w naszym kraju, w którym każdy powinien się czuć jak w domu, potrzeba dużego nakładu sił i czasu. Liczę, że się nie poddamy (...) - powiedziała.

Karolina Duźniak z tej samej organizacji dodała, że marsz ma pokazać, iż "Bielsko-Biała jest otwarte dla każdego i na każdego". Chcemy pokazać, że funkcjonujemy w przestrzeni miejskiej. Jesteśmy osobami, które się uczą, płacą podatki. Jesteśmy osobami, a nie ideologią. Nie jesteśmy zarazą, jesteśmy ludźmi, którzy zebrali się, aby świętować - dodała.

Zdaniem wicemarszałek Senatu Gabrieli Morawskiej-Staneckiej, uczestnicy marszu "zmieniają historię". Po 20 latach od pierwszej Parady Równości (w Warszawie - PAP) przejdzie ona też ulicami Bielska-Białej. To marsz pozytywnej energii, tolerancji i sprzeciwu wobec homofobii, nienawiści, nietolerancji - uważa. Dodała, że osoby, które sprzeciwiają się przemarszowi i "uważają, że tolerancja jest zagrożeniem", "nie powstrzymają postępu".

Liderka Strajku Kobiet Marta Lempart powiedziała, że "marsze równości nie odbywają się tylko w dużych miastach". Polska nigdy nie będzie strefą wolną od LGBT, bo nasze pragnie wolności jest silniejsze od wszystkiego - mówiła.

Uczestnicy marszu zgromadzili się na centralnym placu miasta - Bolesława Chrobrego.

Kontrpikieta środowisk patriotycznych

Środowiska patriotyczne zorganizowały tam kontrpikietę, w której uczestniczyło kilkadziesiąt osób. Skandowali hasła, m.in. "Chłopak - dziewczyna - normalna rodzina". 

Przyszłam, żeby zamanifestować swoje zdanie. To był odruch. Uważam, że nie powinno się deprawować młodzieży i dzieci. Rozumiem, że ludzie mają różne orientacje polityczne, seksualne, towarzyskie, ale to jest prywatna sprawa każdego. Nie zgadzamy się na niszczenie rodziny. Rodzina to związek kobiety i mężczyzny - stwierdziła jedna z uczestniczek kontrpikiety, bielszczanka pani Ewa.

Bez większych incydentów. Marsz zabezpieczały duże siły policji

Marsz przeszedł z placu Bolesława Chrobrego głównymi ulicami wokół centrum miasta na Stary Rynek w asyście sporych sił policji. W trakcie przemarszu nie doszło do poważniejszych incydentów. Podczas przejścia w pobliżu Bielskiego Centrum Kultury wybuchły trzy petardy. Rzucili je dwaj nastolatkowie. Rzecznik bielskiej policji asp. szt. Roman Szybiak poinformował, że funkcjonariusze znają ich tożsamość. Zostało to zakwalifikowane wstępnie jako wykroczenie.

Maszerujący skandowali hasła: "Równe prawa - wspólna sprawa", "Równość, wolność, tolerancja" i "Homofobia - to się leczy". Wielu miało tęczowe flagi. Grała głośna taneczna muzyka. Przemarsz nie wzbudzał większego zainteresowania bielszczan mieszkających na jego trasie. Nieliczni pozdrawiali idących z okien i balkonów.

Po wejściu na Stary Rynek uczestnicy marszu zaczęli się powoli rozchodzić.

Gdy uczestnicy marszu powoli się rozchodzili na placu Chrobrego rozpoczęła się pikieta środowisk narodowych pod hasłem "Biało-czerwone Bielsko-Biała". Uczestniczyło w niej ok. 40 osób. Jeden z mówców stwierdził że w marsz promuje "tęczowe barwy, które są obce kulturowo". Jesteśmy zwolennikami tego, by Bielsko-Biała na zawsze pozostało biało-czerwone - mówił.