Prezydenci Korei Południowej i Północnej podpisali w środę historyczne porozumienie, mające zredukować napięcie między obu państwami i doprowadzić do zjednoczenia rozdzielonych koreańskich rodzin.

Kim De Dzung i Kim Jong IL złożyli swoje podpisy pod umowami w drugim dniu szczytu w Phenianie. Dokumenty określają w sumie cztery sprawy - oprócz zapewnień o poprawie stosunków i łączenia rodzin, jest w nich mowa o nawiązaniu współpracy i pewnych posunięć w kierunku ponownego zjednoczenia obu Korei. Porozumienie między obu Koreami nie ma precedensu. Od 1953 roku kraje te formalnie pozostają w stanie wojny. Ówczesny konflikt zakończył się bowiem jedynie zawieszeniem broni, a nie oficjalną umową pokojową.

Podczas rozpoczętych dziś rozmów poruszono także możliwość otwarcia oficjalnych przedstawicielstw w stolicach obu państw. Założenie symbolicznych ambasad byłoby milowym krokiem na drodze do pokoju pomiędzy krajami będącymi formalnie w stanie wojny.

Kontrolowana przez komunistów północno-koreańska prasa znacznie złagodziła ton komentarzy w stosunku do liderów południa. Przebieg szczytu obserwuje nasz specjalny wysłannik Grzegorz Dobiecki:

Tymczasem mieszkańcy Seulu z olbrzymim zainteresowaniem śledzą wydarzenia w sąsiedniej Korei Północnej. Przed specjalnymi telewizorami wystawionymi w centrach handlowych gromadzą się tłumy ludzi oglądających sprawozdania z Phenianu. Osoby w podeszłym wieku płaczą ze wzruszenia. Wielu z nich wprost nie wierzy, że po latach wojny pojawiło się światełko w tunelu. Niektórzy mieszkańcy południa już marzą o spotkaniach z krewnymi z północny, których nie wiedzieli przez dziesiątki lat. Prezydent Korei Południowej zaprosił też swego odpowiednika, przywódcę Północy do odwiedzenia Seulu.

O woli zjednoczenia podzielonego kraju może świadczyć fakt, iż Koreańczycy z Północy i Południa pragną wspólnej defilady w Sydney. Tego przynajmniej pragną sportowcy - opowiedzieli się za tym prezesi komitetów olimpijskich obu krajów. Propozycja wyszła z Południa a według tamtejszych dziennikarzy Północ na to przystała. Zawodnicy mieliby przemaszerować razem podczas ceremonii otwarcia igrzysk. A wspólna delegacja wystąpiłaby pod flagą olimpijską.

Marcin Kotapka/rmf.fm