Suwalska prokuratura bada, czy śmierć 13-latki na koloniach w Gawrych Rudzie mogła być spowodowana czyimś niedopatrzeniem. Ze wstępnej opinii biegłego wynika, że dziewczyna miała guz mózgu.

Dziewczynka zmarła podczas snu. Tragedię odkryto podczas porannej pobudki. Dziewczynka położyła się spać wspólnie z innymi koleżankami. Rano nie mogły jej dobudzić, powiadomiły pielęgniarkę, a ta z kolei pogotowie i policję - mówi w rozmowie z RMF rzecznik suwalskiej policji Krzysztof Kapusta.

Przed południem przeprowadzono sekcję zwłok. Biegły wykluczył udział osób trzecich; zgon nastąpił z przyczyn naturalnych - guz mózgu, który spowodował obrzęk, a w konsekwencji śmierć. Trudno jednak wykluczyć na tym etapie śledztwa ewentualny błąd lekarza, o ile dziecko było uprzednio leczone – mówi prokurator Leszek Rudnik. Prawdopodobnie rodzice 13-latki i jej opiekunowie nie zdawali sobie sprawy, że dziewczynka może być chora.

Z rozmów naszego reportera wynika, że dzieci przebywające na wypoczynku są pod dobrą opieką, a na terenie ośrodka całodobowo dyżuruje pielęgniarka.

Niestety, nie wszystkie kolonie mają zapewnioną opiekę medyczną. Okazuje się również, że znaczna część dzieci przed wyjazdem na wypoczynek w ogóle nie była badana przez lekarza. Z kolonistami z Trójmiasta rozmawiał o tym Adam Kasprzyk:

Jak się bowiem okazuje, przepisy zwalniają lekarzy z obowiązku badania dzieci przed wysłaniem na kolonie czy też obóz. To rodzic informuje organizatora wypoczynku o chorobach dziecka czy też o lekach, które musi zażywać. Co gorsza, rodzice nie zawsze potrafią określić stan zdrowia dziecka, a zdarza się nawet, że celowo nie ujawniają, że dziecko ma problemy ze zdrowiem. Nasz reporter o takich bulwersujących przypadkach usłyszał w kuratorium: