Rumunia wpłynęła na niespokojne wody, ale przyszłość jest obiecująca, bo za sterami kraju stanął doświadczony kapitan. Tak można streścić analizę brytyjskiego „Guardiana” dt. rumuńskiej sceny politycznej po wyborach.

II turę wyborów prezydenckie na Rumunii wygrał kandydat opozycji Traian Basescu. To były kapitan tankowców, minister transportu, a ostatnio burmistrz Bukaresztu. Na wieść o zwycięstwie Basescu mieszkańcy rumuńskiej stolicy urządzili fiestę, która trwała do późnej nocy.

Chcę byście wiedzieli, że nie jest to zwycięstwo żadnego polityka, to wiktoria rumuńskiego narodu - mówił do tłumów przyszły prezydent.

Basescu chce w miejsce postkomunistycznych aparatczyków, którzy rządzili Rumunią przez ostatnie 15 lat, wprowadzić reformatorów, aby przygotowali kraj na wejście do Unii Europejskiej. Dlatego też Basescu już rozpoczął rozmowy na temat nowych wyborów parlamentarnych. Poprzednie odbyły się zaledwie dwa tygodnie temu, wraz z pierwszą rundą wyborów prezydenckich.

Nieznacznie wygrali je rządzący socjaldemokraci pod wodzą kontrkandydata Besescu w wyścigu do prezydentury - Adriana Nastase. Mogliby stworzyć rząd, ale nie miałby on silnej pozycji i byłby skonfliktowany z prezydentem. Besescu woli więc „dobić” ekskomunistów, całkowicie odsuwając ich od władzy.