Katastrofalne wyniki kontroli w beskidzkich restauracjach. Inspektorzy nadal sprawdzają lokale, ale do tej pory w każdej ze skontrolowanych restauracji natrafili na nieprawidłowości. Lista grzechów restauratorów jest naprawdę długa.

Po pierwsze nie podają w menu gramatur różnych potraw, lub serwują mniejsze porcje. To samo tyczy się alkoholi. Np. zamiast "pięćdziesiątki" wódki dostajemy "trzydziestkę". Po drugie część produktów jest przeterminowana. Poprzez stare mięso, przyprawy, kończąc na mrożonej kergulenie, której termin ważności minął 5 miesięcy temu.

Trzecim najpoważniejszym grzechem jest sposób przechowywania jedzenia. Drób, wieprzowina, bigos, ryby i ciasto - a jakże - wszystko obok siebie w jednej lodówce. Jednak prawdziwym hitem tegorocznych wakacji jest trutka na myszy… w chłodni. Obok garnków z wyrobami kulinarnymi, nieprzykrytymi. Wiadomo, że jeśli mysz będzie miała do wyboru, to wybierze potrawę, a nie trutkę, to oczywiste - mówi jeden z inspektorów.

Do długiej listy zarzutów możemy dołączyć także oszukiwanie klientów, bo za takie trzeba uznać podawanie napoju zamiast soku, produktu seropodobnego zamiast sera, czy podrzędnej herbaty zamiast firmowej. Do tej pory inspekcja handlowa wystawiła już mandaty na blisko 2 tys. zł.