​Pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata i dozór kuratorski dla byłego strażnika marszałkowskiego. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał Włodzimierza D. za kierowanie pod adresem Katarzyny Lubnauer gróźb karalnych i inwektyw. Mężczyzna pogróżki pod adresem ówczesnej szefowej Nowoczesnej wysyłał rok temu za pomocą poczty elektronicznej.

Sąd dodatkowo skazał mężczyznę na 500 zł grzywny, nakazał opublikowanie przeprosin w postaci ogłoszenia w stołecznym wydaniu gazety oraz wydał zakaz zbliżania się do Katarzyny Lubnauer na okres czasu próbnego - czyli dwóch lat.

Wyrok nie jest prawomocny, trwa sporządzanie pisemnego uzasadnienia. Po jego doręczeniu strony będą miały 14 dni na odwołanie.

Włodzimierz D. chciał dobrowolnie poddać się karze bez procesu, ale sąd nie zgodził się na tę prośbę i postanowił rozpatrzyć sprawę.

Katarzyna Lubnauer we wrześniu 2019 roku ujawniła w mediach społecznościowych treść otrzymanego e-maila z pogróżkami. 

"Wczoraj w czasie programu Kawa na Ławę na adres kontakt24@tvn.pl został przesłany mail z pogróżkami w moja stronę: "Lubnauer ty k....o szmato dziwko suko trzeba cie zabić jak tego złodzieja adamowicza." Pisownia oryginalna poza kropkami. Dziękuje TVN za zgłoszenie sprawy na Policję. Wczoraj dopełniłam po telefonie z Policji formalności, w nocy ostrzegli mnie, że sprawca jest w mojej okolicy, żebym nie wychodziła. Rano okazało się, że sprawca został w nocy ujęty" - relacjonowała parlamentarzystka. Jak później doprecyzowała na antenie RMF FM, na adres telewizji TVN wpłynęły dwie wiadomości z groźbami pod jej adresem. 

To nie było tak, że ktoś pod wpływem chwili napisał jednego, tylko napisał jednego, potem doszedł do wniosku, że tamten był niewystarczająco mocny, w związku z tym przesłał po chwili jeszcze kolejnego maila z tego samego adresu. Nie zamierzałam tego nawet upubliczniać, ale w momencie, w którym okazało się rano, że człowieka złapali, uznałam, że powiedzenie o tym jest dobrą okazją do tego, żeby ostrzec wszystkich, że takie rzeczy nie są bezkarne - tłumaczyła Lubnauer w Porannej rozmowie w RMF FM. Jest coś w tym, że w sytuacji, w której mamy cały Sejm okrążony jak forteca i wydaje się, że powinniśmy być szczególnie bezpieczni, okazuje się, że zagrożenie jest gdzieś w środku - zauważyła. 

Po zatrzymaniu Włodzimierza D. Centrum Informacyjne Sejmu podało, że to funkcjonariusz Straży Marszałkowskiej z 19-letnim stażem. Wcześniej do przebiegu jego służby nie było żadnych zastrzeżeń. 

Opracowanie: