Krakowski sąd umorzył postępowanie w sprawie 48-letniego Grzegorz Ś., który wjechał samochodem na Wzgórze Wawelskie i groził turystom siekierą. Mężczyzna jest niepoczytalny. Trafi do zamkniętego zakładu leczniczego.

Prokuratura postawiła Grzegorzowi Ś. siedem zarzutów. Miał odpowiedzieć m.in. za narażenie turystów przebywających na Wzgórzu Wawelskim na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia "poprzez gwałtowną i nieprzewidywalną jazdę na wyłączonym dla ruchu pojazdów trakcie do Bramy Herbowej Zamku" i grożenie siekierą. 

48-latek nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Przekonywał, że nikomu nie groził i nie stwarzał żadnego zagrożenia. Wyjaśniał też, że poruszał się po Wzgórzu Wawelskim powoli i zawracał, ponieważ ochrona zamknęła kratę i bał się, że zostanie postrzelony. Na Zamek Królewski miał wjechać dlatego, że "jest potomkiem króla Jana III Sobieskiego i zamek właściwie należy do niego, więc mógł tak zrobić".

Biegli ocenili, że mężczyzna działał w stanie zniesionej poczytalności i nie mógł rozpoznać znaczenia swoich czynów ani pokierować swoim postępowaniem. Uznali również, iż istnieje wysokie prawdopodobieństwo popełnienia przez niego w przyszłości podobnego czynu. W tej sytuacji konieczne jest poddanie go leczeniu w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym.

Prokuratura złożyła w tej sprawie wniosek do sądu. Według sędziego, bardzo prawdopodobne, że Grzegorz Ś. nie poddałby się na wolności leczeniu i mógłby popełniać kolejne przestępstwa. Sąd umorzył postępowanie i zdecydował o przymusowym umieszczeniu mężczyzny w zamkniętym zakładzie leczniczym.

Groził siekierą tyrustom

Do zdarzenia z udziałem 48-latka doszło 8 maja. Mężczyzna wjechał na Wzgórze Wawelskie seatem ibiza. Widząc idących alejką ludzi, wysiadł z samochodu i zaczął im wygrażać siekierą. Kiedy ksiądz prowadzący grupę zareagował, kierowca wrócił do samochodu i gwałtownie ruszył w kierunku turystów.

Strażnicy ze straży zamkowej oddali strzał ostrzegawczy, a potem kolejny - w oponę samochodu. Mężczyzna mimo to przedostał się na dziedziniec zamku, po którym krążył samochodem. Zatrzymali go i obezwładnili policjanci.

(MRod)