Prawnicy są zaskoczeni łagodnym traktowaniem wandali przez krakowską prokuraturę - pisze "Dziennik Polski". Chodzi o umorzenie dochodzenia przeciwko młodemu mężczyźnie, który zdewastował siedem budynków.

Policja miała dowody, iż mężczyzna jest autorem kilkunastometrowego kibicowskiego graffiti. Prokuratura uznała jednak, że jego czynu nie można zakwalifikować jako przestępstwa, gdyż "nie ma znamion czynu zabronionego".

Trudno wykazać, że działanie sprawcy w sposób trwały uszkodziło budynek - twierdzi Janusz Hnatko z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Tłumaczeniem prokuratury zdziwiona jest karnistka dr Monika Zbrojewska z Katedry Postępowania Karnego i Kryminalistyki Uniwersytetu Łódzkiego. Takie rozstrzygnięcie może zwiększyć poczucie bezkarności wśród wandali i być potraktowane jak zielone światło dla kolejnych dewastacji - ocenia dr Zbrojewska.  

W Krakowie rocznie pojawia się około dwóch tysięcy graffiti. Usuwana jest zaledwie połowa z nich. Wykrywalność i karalność sprawców jest niewielka. W pierwszym kwartale tego roku policja ujęła w Krakowie zaledwie 20 osób, które dopuściły się tego typu zniszczeń.