To wicepremier Przemysław Gosiewski mógł przypadkowo ostrzec Andrzeja Leppera przed prowokacją Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Operacja CBA przeciwko wicepremierowi i ministrowi rolnictwa się nie udała, bo doszło do przecieku.

Gosiewski zarzeka się, że nic nie wiedział o akcji CBA. Sprawę wyjaśni sejmowa komisja do spraw służb specjalnych. Na dzisiejsze posiedzenie zaproszono ministra koordynatora służb specjalnych Zbigniewa Wasseramanna, szefa CBA Mariusza Kamińskiego i ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro. Ziobro oświadczył, że nie ma żadnej wiedzy o tym, by wicepremier Przemysław Gosiewski miał jakąkolwiek wiedzę o operacji CBA.

Do przecieku mogło dojść już w czwartek, dzień przed planowaną akcją CBA. W gabinecie premiera doszło wtedy do spotkania szefa rządu i Leppera. W spotkaniu uczestniczył także Przemysław Gosiewski i to właśnie on miał powiedzieć o wątpliwej reputacji biznesmena Piotra R., zatrzymanego później przez CBA, i że wszystko wyjaśni się w ciągu dwóch dni. Lepper zrozumiał wtedy, że coś jest „na rzeczy”.

Innym źródłem przecieku mógł być funkcjonariusz bliżej nieznanych służb, który zadzwonił Leppera z ostrzeżeniem. Ostatnia możliwość jest najbardziej prozaiczna: ktoś w ministerstwie zauważył, że z dokumentami, dotyczącymi działki coś jest nie w porządku. Być może zauważył, że na podstawie tej dokumentacji nie można wydać zgody na odrolnienie ziemi na Mazurach. Co ciekawe, mimo tych wad wiceminister rolnictwa Henryk Kowalczyka podpisał zgodę na przekwalifikowanie działki na budowlaną.