Popołudniowa zmiana z Jastrzębskich Zakładów Remontowych dołącza do strajku w kopalni Budryk w śląskich Ornontowicach. 1000 metrów pod ziemią około 30 górników protestuje przeciwko planowanym na początek roku zwolnieniom. Strajki pod ziemią ruszyły również w dwóch innych kopalniach Jastrzębskiej Spółki Węglowej - Zofiówka i Borynia.

Na początku roku należąca do JSW firma ma zwolnić blisko pół tysiąca osób. Strajkujących nie zadowalają deklaracje, że zwolnionych zatrudni w pierwszej kolejności inna firma, również należąca do JSW - mają tam bowiem dostać umowy na trzy miesiące.

Pracowali na umowach na stałe w grupie kapitałowej i chcą dalej pracować na umowach na stałe. Nie chcą żadnych podwyżek - wprost przeciwnie: chcą zaoszczędzić dla firmy prawie 5 mln złotych, bo tyle kosztują odprawy, które się im proponuje. Oni nie chcą tych odpraw - podkreślał w rozmowie z reporterką RMF FM Anną Kropaczek szef związku zawodowego Jedność Wiesław Wójtowicz.

Sami górnicy zaznaczają zaś, że nie wierzą w złożone wobec nich deklaracje. To są wszystko fałszywe obietnice. Nie ma odwrotu, będziemy strajkować do skutku, aż się dogadamy. Chcemy tylko jedno: umowy na stałe i nic więcej - usłyszała od jednego z nich nasza reporterka. Przechodzimy do SiG-u (JSW Szkolenie i Górnictwo - przyp. red.) i co? Po trzech miesiącach powiedzą nam: "Dziękujemy", tak? "Nie przedłużamy umowy". I oni są na prawie - dodał ktoś inny.

Równocześnie protestujący zapewniają, że są gotowi w każdej chwili przystąpić do rozmów z zarządem Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

W spór włączył się wojewoda śląski, który na piątek zaprosił obie strony na rozmowy do Katowic.

Strajk na głębokości 1000 metrów pod ziemią rozpoczął się przed 6 rano - kilkunastu górników, którzy skończyli pracę, nie wyjechało na powierzchnię. Na dół zjechała poranna zmiana i kolejnych kilkunastu mężczyzn przyłączyło się do protestu. 

Warunki są bardzo trudne, to niestety jest zima, tam też jest zimno. W tej chwili organizowana jest przez dyrekcję kopalni łączność w miejscu, w którym oni w tej chwili przebywają, aby - gdyby była taka potrzeba - jak najszybciej udzielić im pomocy, by ewentualnie mogli też wyjechać na powierzchnię - mówił nam o poranku szef Jedności Wiesław Wójtowicz.