Przemytnicy nie biorą urlopów, więc i funkcjonariusze Straży Granicznej nie mieli wolnego - pisze "Dziennik Polski". Nosy służbowych psów SG w podkrakowskim Międzynarodowym Porcie Lotniczym im. Jana Pawła II wywąchały narkotyki nie tylko u pasażerów linii lotniczych, ale też u osób odprowadzających i oczekujących na kogoś.

Nosa, a właściwie oko mają też strażnicy na drogach. Są w stanie rozpoznać pojazdy "stałych klientów". Pewien kierowca busa z Tomaszowa Mazowieckiego, notoryczny przemytnik ukraińskich papierosów i alkoholu, regularnie pojawia się w kartotekach SG. Wpadł już pięć razy. Niedawno funkcjonariusz SG przyłapał rekordzistę w podkrakowskim Zabierzowie, kilka dni później ten sam strażnik już z daleka rozpoznał przemytniczego busa w Żywcu.

Krewka małżonka innego, drobnego przemytnika narobiła kłopotu całej firmie transportowej. Gdy strażnicy odnaleźli nielegalne papierosy w wozie, zaczęła robić wymówki mężowi. Narzekała, że głupio zainwestował w "lewe fajki". Przemytnik uniósł się honorem. Pochwalił się strażnikom, że jest właścicielem przedsiębiorstwa, i teraz jego podwładni będą odrabiać straty na przemytniczym szlaku. Od tej pory patrole SG sprawdzają dokładnie każdy pojazd tej firmy.

Trunki i tytoń pozostają podstawowym rodzajem kontrabandy w Małopolsce. Ostatnio przemytnicy wolą nie narażać się na wpadki z większą partią i prowadzą swój proceder zaopatrzeni w mniejsze ilości towaru - kończy "Dziennik Polski".