Sejmowa debata nad wnioskiem PiS o odwołanie marszałka Bronisława Komorowskiego przerodziła się w pełną emocji dyskusję. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości zarzucali Komorowskiemu "łamanie zasad parlamentaryzmu" i przetrzymywanie projektów opozycji w sejmowej "zamrażarce". Nie chcieli mu też wybaczyć wypowiedzi na temat gruzińskiego incydentu z udziałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Bóg nie obdarzył Bronisława Komorowskiego cechami, które są potrzebne, aby wypełniać dobrze funkcję marszałka Sejmu - ocenił prezes PiS Jarosław Kaczyński. Zdaniem szefa największej partii opozycyjnej, Bronisław Komorowski dopuszcza się między innymi brutalizacji języka Sejmu. Często osobiście udziela się w tej dziedzinie (...), a także toleruje tutaj osoby takie jak poseł Niesiołowski, poseł Palikot, poseł Nowak, poseł Karpiniuk, poseł Graś, minister Kopacz (...), toleruje to wszystko, czego w żadnym wypadku w tolerować w Wysokiej Izbie nie można - przekonywał Jarosław Kaczyński. Jak dodał, marszałek Sejmu nie zachowuje koniecznej na swoim stanowisku neutralności. Rola marszałka jest niełatwa, ale musi brać on pod uwagę prawa opozycji, a te prawa są często łamane - mówił.

Szef PiS przekonywał również, że Bronisław Komorowski ma tendencję do przejmowania rosyjskiego punktu widzenia i jest "serdecznie związany z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi". To potwarz i podłość - odpowiadał marszałek Sejmu. Bronisława Komorowskiego bronił poseł Platformy Obywatelskiej Stefan Niesiołowski. Uzasadnienie dla wniosku PiS nazwał "miałkim i niesprawiedliwym":