Kilkadziesiąt niewielkich brzozowych krzyży i zniczy pojawiło się w ostatnich dniach wśród skałek i jaskiń Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Ratownicy jurajskiej grupy GOPR oddają w ten sposób cześć osobom, które zginęły w tych miejscach.

Od ponad 10 lat przed dniem Wszystkich Świętych jurajscy goprowcy obchodzą kilkadziesiąt miejsc, w których w ostatnim czasie doszło do śmiertelnych wypadków. Od kilku lat pomagają im uczniowie klasy o profilu ratownictwa górskiego z liceum w Łazach. Młodzież, słuchając opowieści o prowadzonych w tych miejscach akcjach, poznaje ciążącą na ratownikach odpowiedzialność.

Jak przypomina prezes jurajskiej grupy GOPR Piotr Van der Coghen zdarzające się w tym terenie tragedie to nie tylko upadki podczas wspinaczki skałkowej i jaskiniowej. W kwietniu tego roku mieliśmy śmiertelny wypadek w Jaskini Sąspowskiej, gdzie człowiek zmarł samotnie po tym, jak utknął w zacisku - mówił.

30-latek z Krakowa nie miał doświadczenia speleologicznego, mimo to sforsował kratę przy wejściu do trudnej jaskini i zdecydował się na samotne zejście. Ratownicy wydobywali jego ciało przez kilkanaście godzin, kilkakrotnie musieli przy tym powiększać przekrój korytarzy za pomocą akumulatorowych wiertarek udarowych.

Jaskinia Sąspowska w Ojcowskim Parku Narodowym jest więc kolejnym miejscem, które od tego roku będą odwiedzać goprowcy.

Co roku na skałkach i w jaskiniach Jury ginie od pięciu do ośmiu osób. Ofiary to najczęściej niedoświadczeni lub niefrasobliwi turyści i wspinacze, ale też znani alpiniści i instruktorzy wspinaczki.

Doroczną akcję odwiedzania miejsc tragedii jurajscy ratownicy rozpoczynają na kilka dni przed dniem Wszystkich Świętych, kończą zwykle w Zaduszki. Najniebezpieczniejszymi miejscami na Jurze są skały Góry Zborów, Okiennika, Krucze Skały, ruiny zamków w Bobolicach i Mirowie oraz jaskinia Wielka Studnia Szpatowców.