Sześciolatki w przedszkolu nie mogą liczyć na to, że gminy będą je dowoziły do placówki tak jak o rok młodsze dzieci. Wszystko przez lukę prawną - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".

Samorządowcy nie mogą w dowolny sposób określać, kiedy uczniom zorganizować dowożenie do szkół i przedszkoli. Wszystko przez restrykcyjne przepisy w ustawie o systemie oświaty.

Zgodnie z nimi, gmina musi zapewnić bezpłatny transport lub zwrot kosztów przejazdu środkami komunikacji publicznej, jeżeli droga dziecka z domu do szkoły, w której obwodzie mieszka, przekracza określoną odległość. W przypadku uczniów klas I - IV taki dowóz jest organizowany, jeśli wynosi ona więcej niż 3 km, a w przypadku uczniów klas V i VI - ponad 4 km.

Z kolei w przedszkolach transport jest też zapewniany tylko dla pięciolatków uczących się w takich placówkach, gdy odległość do nich jest większa niż 3 km. A to oznacza, że gmina nie ma prawa organizować dowozu sześciolatkom, jeśli przez najbliższe dwa lata będą one uczęszczać do takich placówek. Dziecko sześcioletnie będzie miało jednak zapewniony transport, jeśli przez rodziców zostanie zapisane do pierwszej klasy.

W innym przypadku gminy muszą liczyć się z zarzutem niegospodarności ze strony regionalnych izb obrachunkowych.

To problem dla wielu samorządów - bo tylko w tym roku po wakacjach około dwóch tysięcy placówek zniknie z mapy kraju. Dzieci będą musiały pokonać dłuższą trasę do nowych placówek.

Rząd pracuje więc nad zmianą restrykcyjnych przepisów. Ale nie zaczną one obowiązywać od nowego roku szkolnego.