Już 27 pracowników szpitala powiatowego w Lesku na Podkarpaciu prowadzi protest głodowy. Akcja trwa od piątku. Protestujący nie przerywają pracy. Po skończonych dyżurach gromadzą się na szpitalnym korytarzu, gdzie mają rozłożone materace, i tam nocują. Wszyscy są pod opieką lekarzy. Pracownicy placówki domagają się podwyżek płac.

Głodówkę rozpoczęło w piątek wczesnym popołudniem czworo pracowników. W sobotę dołączyło do nich dwanaście osób, a w niedzielę kolejnych jedenaście. Obecnie wśród głodujących są ratownicy medyczni, pielęgniarki, położne, laborantki, kierowcy oraz pracownicy pionu gospodarczego.

Jak poinformowała szefowa związku zawodowego pielęgniarek i położnych w leskim szpitalu Alicja Piegdoń, trzy osoby, które głodują od początku akcji, są bardzo osłabione. Zapowiadają jednak, że nie opuszczą stanowisk dobrowolnie.

Głodujących odwiedziła dyrektor szpitala, ale nie przedstawiła im żadnych propozycji. Rozmowy dyrekcji z protestującymi zaplanowano na poniedziałek. Ma wziąć w ich udział również starosta.

Według Alicji Piegdoń, średnia płaca pielęgniarki w leskim szpitalu wraz z dodatkami i dyżurami wynosi od 1200 do 1600 złotych netto. Protestujący domagają się 800-złotowych podwyżek. Uważamy, że od dawna nasze płace są o co najmniej tysiąc złotych za niskie i uważamy, że o tyle więcej powinniśmy zarabiać, ale obecnie nasz postulat to podwyżka w wysokości 800 złotych - mówi Piegdoń.

Dyrektor szpitala Alicja Szczepańska twierdziła w piątek, że gdy Narodowy Fundusz Zdrowia wypłaci szpitalowi 770 tysięcy złotych za tzw. nadwykonania usług świadczonych przez placówkę, to 40 procent tych pieniędzy zostanie przeznaczone dla pracowników. Będzie to jednak jednorazowa nagroda.

Dyrektor podkreśliła, że obecnie rozmowy o podwyżkach wynagrodzeń są niemozliwe, ponieważ szpital nie podpisał jeszcze kontraktu na 2009 rok. Zaznaczyła również, że w planie finansowym placówki znajduje się zapis o podwyżkach w wysokości do 10 procent, ale konkrety będą mogły pojawić się dopiero po podpisaniu kontraktu. Jak dodała, że w ubiegłym roku pielęgniarki otrzymały podwyżki w wysokości średnio 10 procent.

To ciągnie się od roku i ciągle słyszymy, że musimy czekać. Obiecane nam przez panią dyrektor pieniądze, które szpital dostanie za nadwykonania, to jednorazowa premia, a nas to nie urządza. Chcemy podwyżek płac. Chcemy poszanowania naszego zawodu - zaznaczyła natomiast szefowa związku zawodowego pielęgniarek i położnych w leskim szpitalu Alicja Piegdoń.