Trzynaście osób głoduje w zakładzie produkującym akumulatory w Bielsku-Białej. Pracownicy domagają się podwyżek, a rozmowy z zarządem firmy na razie nie przyniosły przełomu. "Chcemy lepiej zarabiać, żeby nasze rodziny mogły normalnie żyć" - deklarują.

Możemy stąd wyjść, jak zabierze nas karetka pogotowia. Dyrektor nie chce się zgodzić na nasze postulaty - mówią protestujący. Jesteśmy osłabieni, mamy mroczki przed oczami - dodają. Związkowcy domagają się około 200 złotych podwyżki, ale zarząd oferuje kilkadziesiąt złotych mniej.

Pomimo tego nie zamierzają rezygnować. Deklarują, że będą głodować aż do skutku. Jeżeli zaczęlibyśmy się wykruszać, to ten strajk nie miałby sensu - usłyszał reporter RMF FM Marcin Buczek, który rozmawiał z mężczyznami.

W poniedziałek w zakładzie kolejna runda rozmów.