Fundacja Pomocy Dzieciom "Maciuś" z Gdyni alarmowała niedawno, że w Polsce głoduje 800 tysięcy dzieci. Tymczasem ze śledztwa "Rzeczpospolitej" wynika, że z milionów złotych, jakie co roku darczyńcy wpłacają na konto tej instytucji z przeznaczeniem na pomoc najmłodszym, w rzeczywistości na ten cel przekazywana jest tylko znikoma część pieniędzy.

W 2009 roku aż 5,1 mln zł z darowizn, jakie otrzymała od darczyńców fundacja "Maciuś" poszło głównie do... szwajcarskiej spółki, rok później trafiło tam 3,8 mln zł. W efekcie na dożywianie dzieci przeznaczono tylko 218 tysięcy zł (w 2009 r.) i 343 tysiące zł (w 2010 r.).

Ponadto "Maciuś" od trzech lat nie ma zgody ministra spraw wewnętrznych na prowadzenie ogólnopolskiej zbiórki pieniędzy. Powodem jest brak prawidłowych sprawozdań i rozliczenia zbiórek publicznych z 2007 i 2008 roku.

Okazuje się, że milionowe przychody fundacji, jakie pozyskuje od darczyńców na pomoc głodnym dzieciom, zżerają "koszty działalności operacyjnej". To - jak ustaliła gazeta - głównie zlecenie obsługi wysyłkowej listów z prośbą o pomoc dzieciom, prywatnej spółce SAZ Dialog Europe AG z siedzibą w Szwajcarii. W sprawozdaniach finansowych i z działalności fundacja nie chwali jednak się współpracą z tą firmą.

Grzegorz Janiak, prezes "Maciusia", tłumaczy "Rz", że fundacja korzysta z usług spółki SAZ "tak jak z usług Poczty Polskiej, ponieważ samodzielnie nie ma logistycznych możliwości przeprowadzenia takiej kampanii społecznej". W 2011 roku SAZ w ich imieniu wysłał ponad 720 tysięcy listów. Tyle że koszt takiej przesyłki to tylko 2-3 złote. "Maciuś" ma 65 tys. stałych darczyńców.

(bs)