Polskie służby mają zbyt łatwy i za szeroki dostęp do informacji na temat połączeń telefonicznych obywateli - alarmuje Główny Inspektor Ochrony Danych Osobowych Wojciech Wiewórowski. Rzecznik Praw Obywatelskich z kolei występuje do premiera o zmianę regulujących to przepisów, które mogą być niezgodne z konstytucją.

Główny Inspektor zwraca uwagę, że do polskich warunków dostosowano bardzo rygorystyczną unijną dyrektywę w sprawie zbierania danych łączności elektronicznej w sposób jeszcze szerszy, niż życzyli sobie jej twórcy.

W naszych przepisach operatorzy telefoniczni mają obowiązek archiwizować dane o wszelkich połączeniach aż przez 2 lata. Dostęp do nich mają służby, policja, ale także sądy. Inaczej niż w innych krajach - także w sprawach cywilnych - chociażby rozwodowych. Do tego nie tylko w przy poważnych, ale też przy drobnych przestępstwach.

Wiewiórowski podał przykład posiadania narkotyków - policja ma możliwość uzyskania bilingów podejrzanego z ostatnich dwóch lat. Każdy, kto kontaktuje się z kimś, kto posiadał kiedykolwiek w życiu narkotyki , może stać się obiektem zainteresowania policji i służb - tłumaczy GIODO.

Poza poznaniem bilingów - czyli stwierdzeniem kiedy i jak długo rozmawiało się z daną osobą - dane przechowywane przez operatorów pozwalają w miarę dokładnie określić miejsce, w którym podczas połączenia znajdowali się rozmówcy.