Była wicepremier nie skłamała w swoim oświadczeniu lustracyjnym – orzekł sąd. Gdyby jednak weszła w życie nowa ustawa lustracyjna, to Gilowską znów straszyłoby widmo osoby „współpracującej z SB w charakterze osobowego źródła informacji”.

A za takie źródło była minister finansów zostanie uznana – przyznają autorzy ustawy. Jeśli ustawa weszłaby w życie, taka osoba powinna stracić pracę, bo pracodawca ma obowiązek ją zwolnić zgodnie z literą prawa.

Zgodnie z obecną wersją ustawy, którą przyjął Senat, bycie osobowym źródłem informacji oznacza natychmiastową dyskwalifikację. Wygląda jednak na to, że Sejm poprawkę wprowadzającą taki oblig – odrzuci. Wtedy decyzja o zatrudnieniu będzie należeć tylko i wyłącznie do pracodawcy i jego sumienia.

Jeżeli zostaną zachowane dokumenty, teczki pracy, teczki osobowe, to z tych dokumentów będzie wynikało na czym polegała współpraca takiej osoby. Najczęściej pracodawca osoby publicznej będzie mógł ocenić, czy te materiały taką osobę kompromitują, czy też nie - tłumaczy autor pierwotnej wersji ustawy, Arkadiusz Mularczyk z PiS.

Sytuacja Zyty Gilowskiej jest o tyle dobra, że gdyby weszła do rządu to byłaby osobą mianowaną, a nie osobą w stosunku pracy, więc z tego rządu odejść by nie musiała.