I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf skrytykowała z trybuny Sejmu projekt ustawy o SN autorstwa posłów PiS. "To wyraźna ingerencja w wymiar sprawiedliwości"; "rząd, czy też posłowie, postanowili zniszczyć SN" w stulecie jego istnienia – oceniała. I prezes SN zabrała głos we wtorkowej debacie nad tym projektem po przedstawicielu wnioskodawców. Powiedziała, że jest to prawdopodobnie jej ostatnie wystąpienie przed tym Sejmem.

I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf skrytykowała z trybuny Sejmu projekt ustawy o SN autorstwa posłów PiS. "To wyraźna ingerencja w wymiar sprawiedliwości"; "rząd, czy też posłowie, postanowili zniszczyć SN" w stulecie jego istnienia – oceniała. I prezes SN zabrała głos we wtorkowej debacie nad tym projektem po przedstawicielu wnioskodawców. Powiedziała, że jest to prawdopodobnie jej ostatnie wystąpienie przed tym Sejmem.
Pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf /Marcin Obara /PAP

Nawiązując do, przewidywanego przez projekt, "usunięcia I prezesa SN", Małgorzata Gersdorf mówiła, że zgodnie z konstytucją ma "6-letnią kadencję, której wzruszyć nie można".

Konstytucja to nie jest materiał normatywny do wishful thinking - skomentowała krzyki na sali Sejmu. Dlaczego państwo rujnujecie konstytucję ustawami? - pytała. A konstytucja to wypowiedź suwerena - dodała.

Według I prezes Sądu Najwyższego, założenia projektu ustawy są "oparte na insynuacjach". Naród podobno nie ma zaufania do sędziów, a jednak do tego sądu kieruje swoje wnioski, pozwy i roszczenia. Naród ma minimalne zaufanie do parlamentu w porównaniu do tego, jakie zaufanie ma do sędziów - dodała.

Podkreśliła, że projekt jest zgłoszony w trybie projektu poselskiego, a przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości są "doskonale zorientowani, na czym te zmiany polegają". W związku z tym zachodzi duże podejrzenie, że te zmiany są zmianami rządowymi - dodała, podkreślając, że wtedy tryb postępowania powinien być "nie taki pospieszny".

Takiego SN, jaki proponuje projekt, nie ma w konstytucji - mówiła Gersdorf, według której prowadzi on do zmiany ustroju państwa. Dodała, że "na razie w tym projekcie minister sprawiedliwości kieruje wszystkim". Wprowadzaną przez projekt Izbę Dyscyplinarną skomentowała słowami, że PiS powołuje się na "niezbyt chlubny okres przedwojenny".

Moim zdaniem to jest początek zmiany sądownictwa, także powszechnego, przez przekazanie sądom apelacyjnym spraw kasacyjnych - powiedziała I prezes o projekcie. Zaznaczyła, że w tym projekcie SN nie ma w swych zadaniach rozstrzygania spraw kasacyjnych (co jest dziś jego główną rolą - red). Wobec tego należy mniemać, że w niedalekiej przyszłości zostanie przedstawiony projekt, według którego kasacje i skargi kasacyjne będą rozstrzygały sądy apelacyjne - dodała.

Podkreśliła, że opieszałości w SN nie ma, a średnia badania spraw to 7 miesięcy, a jest ich ponad 11 tys. rocznie. Oświadczyła też, że "bardzo niepokoi ją specprokurator dyscyplinarny Ministra Sprawiedliwości". Dodała, że jej samej "nie grozi postępowanie dyscyplinarne".

Za najważniejsze "z punktu widzenia ludzkiego" uznała "brak ochrony pracowników SN" w tym projekcie. Dodała, że w stulecie SN "rząd, czy też posłowie, postanowili zniszczyć SN". Gratuluję; tak to będzie wyglądało w historii. Ale to nie powód, by mścić się na pracownikach administracyjnych SN - dodała.

Bardzo dużo inwektyw państwo kierujecie, na co sobie na pewno nie zasłużyłam - komentowała okrzyki z sali.

Posłowie opozycji oklaskiwali ją na stojąco. "Wolne sądy" - krzyczano.

(j.)