11 listopada prezydent znów może nie wręczyć nominacji generalskich. Z nieoficjalnych informacji naszego dziennikarza wynika, że trwająca od kilku tygodni wymiana korespondencji między MON a prezydenckim BBN wciąż nie dała efektu. Spór między Ministerstwem Obrony Narodowej a prezydenckim Biurem Bezpieczeństwa Narodowego w sprawie nominowania generałów trwa od wielu miesięcy. Wbrew oczekiwaniom MON nie doszło do nich podczas uroczystości 15 sierpnia i wcale nie jest pewne, czy uda się do nich doprowadzić w Święto Niepodległości.

11 listopada prezydent znów może nie wręczyć nominacji generalskich. Z nieoficjalnych informacji naszego dziennikarza wynika, że trwająca od kilku tygodni wymiana korespondencji między MON a prezydenckim BBN wciąż nie dała efektu. Spór między Ministerstwem Obrony Narodowej a prezydenckim Biurem Bezpieczeństwa Narodowego w sprawie nominowania generałów trwa od wielu miesięcy. Wbrew oczekiwaniom MON nie doszło do nich podczas uroczystości 15 sierpnia i wcale nie jest pewne, czy uda się do nich doprowadzić w Święto Niepodległości.
Prezydent Andrzej Duda z Martą Kaczyńską był wczoraj na grobie prezydenckiej pary, Marii i Lecha Kaczyńskich /Jacek Bednarczyk /PAP

Trudno, żeby prezydent podejmował decyzję o nominacji generalskiej na podstawie jednej kartki tekstu, której jedną trzecią stanowi wykaz odznaczeń kandydata - tak nieoficjalnie opisuje się w jego otoczeniu stan uzgodnień w sprawie nominacji 14 generałów. Do Święta Niepodległości, kiedy mogłoby do nich dojść, zostało 9 dni, ale rzecznik prezydenta mówi dziś jednak wprost - "nie zawsze nominacje generalskie odbywają się 11 listopada".

Od kilku tygodni między MON a BBN trwa wymiana korespondencji, która jednak wciąż nie doprowadziła do podjęcia decyzji w sprawie 14 zgłoszonych na początku października kandydatów. Obie strony mają świadomość, że sami zainteresowani oficerowie powinni już wiedzieć, co ich czeka. Ciągnąca się od miesięcy próba sił wciąż jednak nie została rozstrzygnięta.

Nominacje - drugie podejście

Rzecznik prezydenta oficjalnie potwierdza, że decyzji Andrzeja Dudy w sprawie nominacji wciąż nie ma. Krzysztof Łapiński do słów o wymianie pism znacząco dodaje, że nominacje nie zawsze muszą odbywać się 11 listopada.

To znamienne. Tuż po wpłynięciu propozycji awansów dla 14 oficerów zastępca szefa BBN oświadczył lakonicznie, że trwa analiza kandydatur pod względem spełnienia wymogów formalnych, ich doświadczenia i przygotowania merytorycznego. Dariusz Gwizdała dodał jednak, iż "prezydent oczekuje, że polityka kadrowa w siłach zbrojnych będzie przejrzysta i przewidywalna, stąd kandydatury są oceniane również w kontekście potrzeb sił zbrojnych, a także trwających prac nad zmianami w systemie kierowania i dowodzenia".

Oficjalnie i nieoficjalnie

To, co w oficjalnych oświadczeniach brzmi bardzo dyplomatycznie, w odpowiedzialnym za bezpieczeństwo otoczeniu prezydenta wygląda dziś na fiasko opisywanej korespondencji. Prezydenckie BBN od kilku tygodni dopytuje w MON o szczegóły, związane z miejscami w strukturze dowodzenia i samymi kandydatami proponowanymi do promocji. Odpowiedzi albo nie ma, albo te uzupełniane okazują się niewystarczające - mówią źródła bliskie prezydentowi. Dodają też, że niektóre nominacje uzasadniane są przez MON ledwo jedną kartką tekstu, zawierającego głównie ogólniki, a w jednej trzeciej wykaz odznaczeń kandydata.

Zwykle podobne braki wiedzy wyjaśniał i uzupełniał gen. Jarosław Kraszewski, z racji pełnionej funkcji odpowiedzialny za przygotowanie podobnych decyzji. Dyrektor Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w prezydenckim BBN został jednak wyłączony z podobnych działań przez wszczętą wobec niego procedurę sprawdzającą podległej MON Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

Tak się nie da pracować

Trudno, żebyśmy sami tych oficerów zapraszali i odpytywali o szczegóły - mówi anonimowo jeden ze znających sprawę - istnieją przecież procedury. To byłoby nie tylko krępujące dla obu stron, ale też uwłaczające oficerom. Od sporu w sierpniu wciąż nie jest rozwiązana kwestia reformy dowodzenia i nadal nie wiadomo, jakie miejsca przewidziano w nim dla promowanych - przypomina.

W tym stanie nie należy się raczej spodziewać oczekiwanych przez MON nominacji. Być może prezydent zaakceptuje ostatecznie kilku z 14 proponowanych do promocji oficerów, to jednak byłby jedynie półśrodek, nie spełniający głównych generalskich nadziei resortu. Jeśli nie dojdzie do szerszego kompromisu, także w sprawie systemu dowodzenia - o pełnej współpracy odpowiedzialnych za obronność instytucji nie ma jednak mowy. Zwłaszcza, że historia ostatnich miesięcy nie pozwala na dobre rokowania.

Falstart sierpniowy

MON proponowało awansowanie kilkunastu oficerów już w sierpniu. Tydzień przed planowanymi uroczystościami BBN wydało jednak komunikat: "Prezydent Andrzej Duda podjął decyzję, że 15 sierpnia nie odbędzie się uroczystość wręczenia nominacji generalskich oraz admiralskich w Siłach Zbrojnych RP. W ocenie prezydenta trwające prace i brak uzgodnień dotyczących nowego systemu kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP nie stwarzają warunków do merytorycznej oraz uwzględniającej potrzeby armii oceny przedstawionych kandydatur do awansów generalskich".

Tłem decyzji Andrzeja Dudy były podstawowe wątpliwości zarówno dotyczące samych kandydatów, których część - według BBN - nie spełniała warunków awansu, jak też niejasne plany MON dotyczące struktury dowództwa. Mówiąc wprost, prezydent nie miał pewności, czy promowani oficerowie nie trafiliby na stanowiska, które w wyniku zmian - zostałyby niebawem zlikwidowane.

Prezydent - jak zaznaczono w komunikacie - "oczekuje, że w ramach współpracy Biura Bezpieczeństwa Narodowego z Ministerstwem Obrony Narodowej rozwiązania dotyczące systemu kierowania i dowodzenia zostaną wypracowane w najbliższym czasie, co pozwoli na podjęcie stosownych decyzji kadrowych".

Przeciąganie liny

Niemal otwarta wojna między MON a prezydenckim BBN trwa zaś od niemal roku. Jej elementami wiosną było upominanie się przez prezydenta - Zwierzchnika Sił Zbrojnych - o obsadę ataszatów wojskowych w państwach sojuszniczych i informacje na temat dowództwa wielonarodowej dywizji w Elblągu. W połowie roku prezydent miał problemy z uzyskaniem od MON informacji o Strategicznym Przeglądzie Obronnym. 

Pod koniec czerwca z kolei Służba Kontrwywiadu Wojskowego wszczęła postępowanie sprawdzające wobec gen. Jarosława Kraszewskiego, szefa Departament Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w BBN. To właśnie kładzie się poważnym cieniem na skuteczności kontaktów BBN z MON, bo w efekcie postępowania SKW generałowi wstrzymano dostęp do tajemnic, związanych z pełnionymi obowiązkami. Mówiąc wprost - kiedy w rozmowach z MON pojawiały się tematy objęte zastrzeżeniami - reprezentujący Zwierzchnika Sił Zbrojnych generał musiał opuszczać salę.

BBN było też krytykowane za zatrudnianie osób z komunistyczną przeszłością.

Kampania październikowa

Zamiast prób dezawuowania Biura oczekiwałbym konstruktywnego dialogu - odpowiadał na zarzuty szef BBN Paweł Soloch na początku października.

Tego samego dnia, 9 października, Biuro Bezpieczeństwa Narodowego skierowało do MON szczegółowe uwagi, dotyczące systemu kierowania i dowodzenia siłami zbrojnymi. Ministerstwo zaproponowało m.in. przywrócenie szefowi Sztabu Generalnego Wojska Polskiego roli naczelnego dowódcy na czas wojny, odtworzenie osobnych dowództw rodzajów sił zbrojnych oraz powołanie w ramach SG WP Inspektoratu Szkolenia i Dowodzenia. Prezydent zgodził się z dwiema pierwszymi koncepcjami, zamiast tworzenia Inspektoratu zaproponował jednak powołanie Dowództwa Sił Połączonych na szczeblu operacyjnym.

Tego też dnia do Biura trafiły z MON nazwiska 14 oficerów, których nominacji generalskich oczekuje właśnie resort Antoniego Macierewicza.

Pierwsza sprawa, dotycząca reformy systemu dowodzenia nie została rozstrzygnięta.

Druga, dotycząca nominacji generalskich - także nie.

Mocowanie się MON z BBN trwa.

(mpw)