Stoczniowcy z Gdyni żądają pilnego spotkania z szefem rządu. Premier Donald Tusk jest jednak na urlopie, mimo że Bruksela wysyła nieoficjalne sygnały, że rozstrzygnięcie w sprawie polskich stoczni będzie negatywne. Stoczniowcy domagają się rządowych gwarancji działania zakładu i wypłat wynagrodzeń.

Na razie nie będą jednak strajkować. Są zszokowani wiadomościami z Brukseli, ale protestu nie rozpoczęli. Spokojnie pracują i czekają, bo to jeszcze nie jest stracone. Na pewno nie będzie żadnego strajku, bo ludzie nie chcą pogarszać sytuacji - mówi mistrz jednego z wydziałów stoczni. Nie będzie też wyprawy do Brukseli, nacisków siłowych na unijnych ministrów. To - jak mówią stoczniowcy – zadanie dla premiera.

12 września resort skarbu przesłał Komisji Europejskiej plany restrukturyzacji polskich stoczni. ISD Polska (właściciel stoczni Gdańsk) proponuje połączenie zakładów w Gdańsku i Gdyni. Konsorcjum z Pomorza Mostostal Chojnice chce kupić stocznię Szczecin. Jeśli Bruksela ich nie zaakceptuje, zakłady będą musiały zwrócić pomoc publiczną, którą otrzymały po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, a to może oznaczać ich bankructwo.