Dwa lata temu usłyszał o nim cały świat. Kamil z okolic Legnicy na Dolnym Śląsku był skrajnym wcześniakiem, ważył zaledwie 820 gramów. Przeżył dzięki odważnej decyzji lekarzy, którzy podłączyli chłopca do sztucznej nerki. Dziś trzylatek znów potrzebuje pomocy. Jego rodzice do końca września muszą zebrać ponad sto tysięcy złotych na implant słuchowy.

Kamil urodził się pod koniec 2014 roku. Kilka miesięcy później lekarze ze szpitala w Legnicy opowiedzieli o jego historii. Maluch był prawdopodobnie najmniejszym na świecie dzieckiem, które podłączono do sztucznej nerki. Ważył zaledwie 820 gramów. Urodził się w 25. tygodniu ciąży, czyli 15 tygodni przed terminem. Jego stan był ciężki. Miał problemy z oddychaniem i krążeniem.

Dziś trzylatek wciąż potrzebuje całodobowej opieki i rehabilitacji. Nie chodzi, nie mówi i nie słyszy. Może jednak odzyskać słuch dzięki implantom ślimakowym. Kamil musi mieć implanty. W tej chwili ma aparaty, które mają pobudzić kanały słuchowe. Ciągle je jednak ściąga i jedynym rozwiązaniem są implanty - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM mama chłopca.

Narodowy Fundusz Zdrowia zrefunduje jedną sztukę implantu, pod warunkiem, że rodzice zbiorą pieniądze na drugą. Sto tysięcy złotych to ogromna kwota dla rodziny, która sama od blisko trzech lat pokrywa koszty rehabilitacji i leczenia chłopca.

Na początku listopada Kamil ma przejść komisję lekarską w Poznaniu. To tam ma zapaść decyzja o operacji. Do tego czasu rodzina musi zebrać pieniądze. Jeżeli jego stan i waga pozwolą na zabieg, ten zostanie przeprowadzony jeszcze w tym roku.

Pomóc chłopcu można wpłacając pieniądze na subkonto w Stowarzyszeniu Dać Nadzieję w Lubinie - nr konta 62 1090 2082 0000 0005 4601 2822 z dopiskiem POMOC DLA KAMILA WAWRUCHA - IMPLANT.


(mpw)