Kontrolerzy odkryli już ponad osiemdziesiąt pęknięć w nawierzchni budowanej autostrady A1 z Torunia do Strykowa. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad inwentaryzuje szkody. Pobrane próbki asfaltu zostaną przebadane. Na ich podstawie będzie można określić, ile pieniędzy trzeba będzie wydać na naprawę.

Pęknięcia są dobrze widoczne nawet z pobocza krajowej "jedynki". Szerokie na kilka milimetrów, biegną w poprzek przez całą szerokość jezdni. Co prawda pęknięcia są niepozornie, ale jest ich bardzo dużo. Na jezdni w kierunku Gdańska, na odcinku niecałych 10 kilometrów, reporter RMF FM naliczył ich kilkanaście. Niewykluczone, że będzie ich znacznie więcej, bo droga w kierunku Włocławka w części nadal przykryta jest cienką warstwą lodu.

Niepokojąco wyglądają również nasypy, rozpadające się pod wpływem topniejącego śniegu. Spływająca woda utworzyła w nich szerokie na metr wyrwy - wskazuje jeden z pracowników zatrudnionych na budowie. To wszystko trzeba będzie poprawić.

Zabrakło śniegu?

Urzędnicy z bydgoskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad bagatelizują problem pęknięć . To nic niezwykłego i nic, co opóźniłoby prace - zapewnia naczelnik wydziału realizacji inwestycji, Waldemar Krawczyk.

Na pytanie, czy budowana droga nie powinna zostać zabezpieczona przez mrozem, rozkłada ręce. To technicznie niemożliwe. To nie plac budowy domu, ale kilkadziesiąt kilometrów trasy. Jak ktokolwiek miałby to przykryć, czym? - odpowiada.

Według naczelnika, wykonawcy zagrała na nosie pogoda. Jego zdaniem, gdyby śnieg spadł zanim pojawiły się ponad dwudziestostopniowe mrozy, być może nie powstałyby pęknięcia. Śnieg stanowiłby izolację, której w takiej sytuacji zabrakło - tłumaczy w rozmowie z reporterem RMF FM. Normalnie warstwa asfaltu, na której pojawiły się pęknięcia, znajduje się znacznie głębiej. Chronią ją kolejne warstwy nawierzchni.

Na to przyjdzie jeszcze 14 centymetrów kolejnych warstw. Ale najpierw to trzeba połatać - komentuje jeden z pracowników budowy.

Za szkody zapłaci wykonawca

Podobnie jak w przypadku pęknięć na A2, również w przypadku autostrady A1 Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zapewnia, że koszty napraw poniesie wykonawca drogi, bo źle zabezpieczył budowę. Najpierw musimy jednak sprawdzić, czy uszkodzenia nie sięgają głębszych warstw nawierzchni - zaznacza Waldemar Krawczyk. Po analizie próbek przyjdzie czas na określenie metody wypełnienia pęknięć tak, by zabezpieczyć je przed dalszymi uszkodzeniami. Na razie nie wiadomo, ile będzie kosztowała naprawa nieskończonej jeszcze nawierzchni.