Polska znów proponuje Unii Europejskiej energetyczną solidarność - pisze "Gazeta Wyborcza". Premier chce, by UE miała obowiązek zareagować, gdyby zagrożone były dostawy gazu choćby dla jednego państwa członkowskiego.

Propozycja Donalda Tuska nawiązuje do energetycznego "Paktu Muszkieterów" forsowanego przez rząd Kazimierza Marcinkiewicza na przełomie 2005 i 2006 r., a odrzuconego przez UE jako zbyt rewolucyjny i antyrosyjski. Tusk i autor obecnej koncepcji, szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz, przygotowali mniej rewolucyjną inicjatywę. Załącznik do propozycji, do którego dotarła "Gazeta Wyborcza" nie wychodzi poza modyfikację istniejącego obecnie prawa europejskiego i zawiera wykaz konkretnych zmian w dyrektywach.

Najważniejszy pomysł dotyczy definicji sytuacji kryzysowej uruchamiającej tzw. solidarność energetyczną. Obecnie jedna z unijnych dyrektyw stwierdza, że Unia musi zareagować, jeśli nastąpi "znaczące zakłócenie dostaw", czyli zagrożone jest ponad 20 proc. dostaw gazu dla całej Wspólnoty Europejskiej. Tusk chce, by ta definicja była inna i klauzula solidarności działała, jeśli zagrożone byłoby 50 proc. dostaw dla jednego państwa członkowskiego, choćby najmniejszego.

Dodatkowo Tusk proponuje, by za "znaczące zakłócenie dostaw" uznać przerwę trwającą 4 tygodnie w zimie i 6 tygodni w lecie. Obecne przepisy mówią o aż 8 tygodniach bez względu na porę roku. To niezwykle ważna zmiana, bo obecnie Rosja dostarcza ponad 42 proc. całego gazu do Europy. Żeby doszło do "znaczącego zakłócenia" wedle obecnej definicji - musiałaby wstrzymać dostawy ponad połowie swoich odbiorców w UE.