Sprzedawali asfalt na boku, zawyżali koszty, partaczyli robotę, dawali łapówki. Złodziejstwo i korupcja na budowie polskich dróg przyjęły rozmiary, w które trudno uwierzyć. Dopiero teraz wychodzi to na jaw, bo drogi się sypią – donosi „Gazeta Wyborcza”.

Irlandczycy z A1 kursowali po okolicy, zajeżdżali na każdą przyzwoicie wyglądającą posesję - opowiada dziennikarzowi gazety toruński biznesmen z branży komputerowej. Chciałem akurat kłaść kostkę brukową. Zaoferowali asfalt połowę taniej - dodaje.

Na A1 kto mógł, ten kradł. Od stróża po menedżera - mówi z kolei przedsiębiorca z Wielkopolski.

Irlandzkie przekręty to kropla w morzu afer drogowych. Zbigniew K., były szef Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, powołany przez rząd PiS, został już zatrzymany przez ABW. Prokuratura zarzuca mu udział w zmowie cenowej.

Z kolei Krzysztofowi R., byłemu dyrektorowi śląskiego oddziału GDDKiA oraz jego zastępcy Henrykowi P. prokuratura katowicka zarzuca przyjęcie prawie 2 mln zł łapówek.

Jak twierdzi Urszula Nelken, rzeczniczka prasowa Generalnej Dyrekcji, patologie miały miejsce do 2009 roku. Wtedy to Generalna Dyrekcja pobierała 700 próbek nawierzchni. Dzisiaj poddawanych analizie jest ponad 60 tysięcy fragmentów asfaltu. Są też efekty: na autostradzie A2 koło Strykowa trzeba było rozebrać ponad 9 km warstwy wiążącej nawierzchni i położyć od nowa.

(j.)