Przejęcie kontroli nad Trybunałem Konstytucyjnym mogło być operacją służb specjalnych obecnej władzy - pisze w dzisiejszym wydaniu "Gazeta Wyborcza". W artykule czytamy, że zebrane przez dziennikarzy "Wyborczej" dane wskazują z dużym prawdopodobieństwem, że obecna prezes TK Julia Przyłębska od połowy lat 90. była „prowadzona” Mariusza Muszyńskiego, aktualnego wiceprezesa Trybunału.

Przejęcie kontroli nad Trybunałem Konstytucyjnym mogło być operacją służb specjalnych obecnej władzy - pisze w dzisiejszym wydaniu "Gazeta Wyborcza". W artykule czytamy, że zebrane przez dziennikarzy "Wyborczej" dane wskazują z dużym prawdopodobieństwem, że obecna prezes TK Julia Przyłębska od połowy lat 90. była „prowadzona” Mariusza Muszyńskiego, aktualnego wiceprezesa Trybunału.
Siedziba Trybunału Konstytucyjnego /Michał Dukaczewski /RMF FM

Niemal dokładnie rok temu "Wyborcza" ujawniła, że Mariusz Muszyński, wybrany głosami PiS na sędziego Trybunału Konstytucyjnego, ukrył przed Sejmem, że na początku lat 90. był oficerem Zarządu Wywiadu UOP (dzisiejsza Agencja Wywiadu). Dziś pokazujemy, że nie chodzi tylko o to, że Muszyński ukrył przed Sejmem swoją pracę w wywiadzie. Nasze ustalenia dają podstawy do przypuszczeń, że Muszyński i Przyłębska są "prowadzeni przez służby" i zostali ulokowani w TK, by podporządkować go interesom władzy - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Według gazety, mąż Przyłębskiej, ambasador RP w Berlinie Andrzej Przyłębski był tajnym współpracownikiem Służb Bezpieczeństwa, miał też współpracować z Urzędem Ochrony Państwa.

Gazeta przyznaje, że nie ma twardych dowodów w postaci dokumentów. Znajdują się w ściśle tajnych zasobach AW i innych służb. Dziennikarze nie mają do nich dostępu - czytamy w "Wyborczej". 


Więcej w dzisiejszym wydaniu "Gazety Wyborczej".

Biuro TK zaprzecza informacjom "Gazety"

Biuro Trybunału Konstytucyjnego w komunikacie zdementowało informacje "Gazety Wyborczej" o powiązaniu obecnych władz Trybunału z UOP-em i służbami specjalnymi. To fałszywe, niepoparte faktami insynuacje i kolejna próba dyskredytacji TK - oceniło.

"Artykuł zawiera fałszywe informacje i insynuacje na temat rzekomej przeszłości obecnych władz Trybunału Konstytucyjnego" - oceniono. Dodano, że autor publikacji "nie ma żadnych podstaw do formułowania wniosków przedstawionych w materiale prasowym", a sam artykuł "wprowadza w błąd opinię publiczną i stanowi kolejną próbę dyskredytacji Trybunału Konstytucyjnego oraz jego kierownictwa".

Także ambasada RP w Berlinie zdementowała informacje o powiązaniu ambasadora Andrzeja Przyłębskiego oraz obecnych władz TK z UOP-em i służbami specjalnymi. Ambasada RP w Berlinie dementuje (...) zmyślone i fałszywe doniesienia i insynuacje na temat rzekomej przeszłości ambasadora RP w Republice Federalnej Niemiec, prof. Andrzeja Przyłębskiego oraz jego żony, Julii Przyłębskiej, obecnej prezes Trybunału Konstytucyjnego, a w przeszłości długoletniej i zasłużonej pracownicy służby dyplomatycznej RP w Republice Federalnej Niemiec - taki komunikat zamieszczone na stronie ambasady.

Dodano w nim, że zdaniem ambasady, autor publikacji "nie ma żadnych podstaw do formułowania wniosków przedstawionych w materiale prasowym", a sam artykuł "wprowadza w błąd opinię publiczną i stanowi kolejną próbę dyskredytacji osoby i działalności ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej w Niemczech".

Doniesienia o przeszłości Przyłębskiego pojawiły się już w marcu. 10 marca IPN udostępnił teczkę personalną tajnego współpracownika pseudonim "Wolfgang", dotyczącą Andrzeja Przyłębskiego. Z dokumentów z lat 1979-80 wynika, że TW "Wolfgang" "został pozyskany do współpracy 11 czerwca 1979 r.". Jak podano, w celu "zapewnienia dopływu informacji operacyjnych dotyczących przejawów działalności antysocjalistycznej w środowisku studenckim w Poznaniu".

Sam Przyłębski mówił, że niewykluczone, iż szantażowany, pod groźbą nie tylko odmowy wydania paszportu, ale także relegacji ze studiów za kolportaż pism antykomunistycznych, mógł podpisać jakieś zobowiązanie.

MSZ oświadczył wówczas, że nie ma informacji, by IPN podważył prawdziwość oświadczenia Przyłębskiego, w którym zaprzeczył on współpracy z SB. Resort zaznaczył, że przechodził on kilkakrotnie procedurę sprawdzającą. W kwietniu Biuro Lustracyjne IPN podjęło czynności procesowe ws. weryfikacji oświadczenia lustracyjnego Przyłębskiego.

Jesienią 2016 r. "Gazeta Wyborcza" również pisała, że Muszyński miał ukryć przed Sejmem, jako kandydat na sędziego TK, ukrył swoją służbę w latach 90. w wywiadzie Urzędu Ochrony Państwa. Informacji tej zaprzeczył m.in. koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński. Sędzia Muszyński nie jest funkcjonariuszem ani tajnym współpracownikiem Agencji Wywiadu - oświadczył .

(mpw)