Zielone karty miały zapewnić pacjentom z podejrzeniem raka badania bez kolejki. Ale przez rok liczba wydanych kart spadła aż o 40 tys. Większość chorych dostaje ją, dopiero gdy podejrzenie się potwierdzi - pisze "Gazeta Wyborcza".

Dziennik przypomina, że  zielone karty wprowadzono wraz z pakietem onkologicznym w 2015 roku. 

Dla chorych z potwierdzoną diagnozą miały być przepustką do natychmiastowego rozpoczęcia leczenia. Równocześnie NFZ zniósł limity dla szpitali na leczenie chorych na raka - podkreśla gazeta zaznaczając, że ustalono inny limit: od wstępnej diagnozy do rozpoczęcia terapii nie może upłynąć więcej niż osiem tygodni. 

Okazuje się, że w praktyce karta nie przyspiesza diagnostyki. W 2015r. wydano 234 tys. kart, ale w zeszłym roku -już tylko 193 tys. Było ich mniej głównie w szpitalach klinicznych i dużych centrach onkologii - donosi "Wyborcza".

Spadek jest uzasadniony, bo w 2015 r. w tych szpitalach wydawano karty także pacjentom kontynuującym leczenie rozpoczęte przed wejściem wżycie pakietu onkologicznego - mówi dziennikowi Sylwia Wądrzyk, rzeczniczka NFZ. Eksperci są jednak innego zdania. Podejrzenie nowotworu potwierdza sięwjednym na trzy do pięciu przypadków. Askoro mamy ok. 160 tys. nowych zachorowań na nowotwory rocznie, to liczba kart powinna sięgać 700-800 tys. - mówi gazecie dr Adam Kozierkiewicz, ekspert ds. zdrowia. 

Cały artykuł w najnowszym wydaniu "Gazety Wyborczej".

(mal)