Kierownictwo Agencji Rozwoju Przemysłu zapewnia, że był tylko jeden powód, dla którego przy prywatyzacji stoczni faworyzowało jednego inwestora. Według agencji - kapitał reprezentowany przez fundusz z Antyli Holenderskich gwarantował utrzymanie produkcji statków. Taka była oficjalna wersja. Jednak w ostatnich miesiącach słyszeliśmy już w sprawie stoczni różne oficjalne wersje. Jedna z nich mówiła o obopólnie korzystnym polsko-katarskim porozumieniu stocznie za gaz.

Kiedy wsłuchać się w słowa premiera, można być w nie lada rozterce. Donald Tusk ogłaszając sukces rządu w postaci podpisania długoterminowego kontraktu na dostawy do Polski skroplonego gazu z Kataru ujawnił, że ta umowa to wynik swoistego układu – weźmiemy od was gaz, jeśli kupicie upadające stocznie. Z góry założyliśmy, że przygotowujemy projekt nie na jedną rzecz – on zresztą prawdopodobnie by nie wypalił. Nie oszukujmy się. Gdyby nie zaangażowanie w kwestię gazu, gdyby nie gaz, nie byłoby zainteresowania stoczniami - mówił premier.

Po klęsce ze sprzedażą stoczni premier dokonał niebywałej wolty: Trudno było liczyć na wdzięczność ze strony Kataru za gaz. Nie wiązaliśmy tych dwóch rzeczy. Powiązanie jednak tych dwóch wypowiedzi nie pomaga w wyjaśnieniu, dlaczego rządowi tak bardzo zależało, by przetarg na stocznie wygrał katarski inwestor.