Polska będzie wydobywać i sprowadzać gaz i ropę z Norwegii. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo podpisało umowę kupna trzech licencji na poszukiwanie i wydobycie surowców. Mogłoby się ono rozpocząć w 2011 roku.

PGNiG kupiła 15 proc. udziałów w złożach Skarv i Snadd na norweskim Szelfie Kontynentalnym. Sądzimy, że doszliśmy do momentu, by patrzeć optymistycznie na dywersyfikację dostaw do Polski - powiedział na konferencji prasowej premier.

Według Jarosława Kaczyńskiego zakup złóż przesądza, że powstanie w końcu gazociąg łączący Morze Północne z Polską. W sumie na zakup udziałów i budowę infrastruktury wydobywczej Polska będzie musiała wydać 1 mld dolarów.

Zakup udziałów w norweskich złożach nie jest jednak w żaden sposób łączony z budową gazociągu, którym surowiec mógłby trafiać ze Skandynawii do Polski. Prezes PGNiG Krzysztof Głogowski powiedział reporterowi RMF FM, że gaz, który będziemy wydobywać na norweskim szelfie nie trafi do naszego kraju: Ten gaz będzie dostarczany do Wielkiej Brytanii, Francji, Holandii, Szkocji.

W jaki więc sposób wpływa to na nasze bezpieczeństwo energetyczne i zróżnicowanie źródeł dostaw? Mamy możliwość pozyskania odpowiedniej ilości gazu ze źródeł norweskich, które mogą być przesyłane systemem gazociągów do Polski - mówi Głogowski. Problem w tym, że takiego połączenia jeszcze nie ma – są tylko mgliste plany. Spółka tłumaczy jednak, że to pierwszy krok, przez który PGNiG wchodzi do ligi światowych graczy. Eksperci konkludują, że to tylko pobożne życzenia.

Jak więc PGNiG będzie korzystać ze skandynawskiego gazu, skoro ciągle nie ma rurociągu? Kluczem mają być tzw. umowy swapowe, które zakładają wymienianie się surowcem między kilkoma dostawcami. Eksperci rynku podkreślają, że może dojść do sytuacji, w której za gaz sprzedawany na Zachód otrzymamy tę samą ilość surowca z Rosji, przeznaczonego dla naszych kontrahentów. PGNiG jest jednak zainteresowany tym, aby norweski gaz był dostarczany do Niemiec i stamtąd do Polski. Problem tkwi jednak w tym, że nasze połączenie z Niemcami pozwala na sprowadzenie jedynie 0,5 mld gazu rocznie.

Rok temu resort gospodarki zapowiadał, że za 3-4 lata powstanie gazociąg łączący Polskę ze złożami tego surowca pod Morzem Północnym. Wiceminister gospodarki Piotr Naimski mówił wtedy, że docelowo norweską rurą ma płynąć do Polski 5 mld metrów sześciennych gazu rocznie.

Polska już raz zawarła kontrakt na dostawę norweskiego gazu. W 2001 r. rząd Jerzego Buzka, chcąc uniezależnić się do rosyjskich dostaw, zawarł umowę na dostawę około 4,5 miliarda metrów sześciennych gazu rocznie. To ponad 1/3 zużywanego w Polsce surowca.

Wartość kontraktu na dostawy 74 mld metrów sześciennych gazu ziemnego (w latach 2008-2024) z Norwegii wynosiła około 50 mld zł – gaz miał trafić do Polski w 2008 r. Pomysł nie spodobał się kolejnemu, lewicowemu rządowi, który kontrakt anulował. Według SLD norweski gaz był za drogi.