Jeszcze kilka godzin, a Gawronik powiedziałby mi, gdzie są ukryte zwłoki - zeznał przed poznańskim sądem gangster Krzysztof Ł., świadek w procesie byłego senatora Aleksandra Gawronika (zgodził się na podawanie pełnego nazwiska), oskarżonego o nakłanianie ochroniarzy spółki Elektromis do porwania i pozbawienia wolności, a następnie zabójstwa dziennikarza Jarosława Ziętary. Ziętara zaginął 1 września 1992 roku, kilka lat później został uznany za zmarłego. Jego ciała nigdy nie odnaleziono.

Jeszcze kilka godzin, a Gawronik powiedziałby mi, gdzie są ukryte zwłoki - zeznał przed poznańskim sądem gangster Krzysztof Ł., świadek w procesie byłego senatora Aleksandra Gawronika (zgodził się na podawanie pełnego nazwiska), oskarżonego o nakłanianie ochroniarzy spółki Elektromis do porwania i pozbawienia wolności, a następnie zabójstwa dziennikarza Jarosława Ziętary. Ziętara zaginął 1 września 1992 roku, kilka lat później został uznany za zmarłego. Jego ciała nigdy nie odnaleziono.
Aleksander Gawronik i jego obrońca mec. Patrycja Leśkiewicz na sali rozpraw w poznańskim Sądzie Okręgowym (5 kwietnia 2016) /Jakub Kaczmarczyk /PAP

W czwartek przed Sądem Okręgowym w Poznaniu zeznawał m.in. Krzysztof Ł. - jeden z członków działającej na południu kraju tzw. grupy Ala Capone, zajmującej się m.in. zabójstwami na zlecenie. Ł. we wrześniu ubiegłego roku wyszedł z więzienia po 19-letniej odsiadce.

Krzysztof Ł. twierdzi, że w 2001 roku, kiedy obaj z Gawronikiem przebywali w Areszcie Śledczym w Katowicach, Gawronik miał opowiedzieć mu o szczegółach sprawy Ziętary, w tym o powodzie, przez który Ziętara - nazywany, jak relacjonował świadek, przez Gawronika "pismakiem" i "żydkiem" - miał zostać "uciszony".

Ja z Gawronikiem miałem wspólne tematy, np. związane z malarstwem. Spotykaliśmy się na spacerach, w łaźni, bardzo często, codziennie. Gawronik należał do rzadkiej grupy osób, które za bardzo nie mogą sobie poradzić w więzieniu. Był źle traktowany, nie wiem, czy sobie zasłużył, ale coś tam miał z chłopakami. Raz czy dwa razy stanąłem w jego obronie - relacjonował przed sądem Krzysztof Ł.

Zeznał, że - jak tłumaczył mu Gawronik - Ziętara miał w Elektromisie swojego informatora. W pewnym momencie - relacjonował świadek - dziennikarz wiedział już zbyt wiele oraz "doszło do jakiegoś przypadkowego przecieku informacji, niedługo potem zapadła decyzja, żeby go zgładzić". Nie wiem, czy tę decyzję podjął sam Gawronik, czy ze Świtalskim (Mariusz Świtalski, twórca Elektromisu - red.), ale na pewno nie sam. (...) Kiedy (Ziętara) został zawinięty, o ile dobrze pamiętam, jeszcze dwa czy trzy dni go przesłuchiwali w magazynach Świtalskiego, był gnębiony. (...) Chyba zabrano mu jeszcze klucze i chyba jakąś książeczkę - opowiadał Krzysztof Ł.

Jak stwierdził, Aleksander Gawronik darzył go pewną dozą zaufania, a jego relacja była bardzo przekonująca.

Krzysztof Ł. podkreślił, że gdyby niedługo po tej rozmowie nie został przeniesiony do innego zakładu, to "jeszcze kilka godzin, a Gawronik powiedziałby mi, gdzie są ukryte zwłoki".

Swoją wiedzę na temat sprawy Ziętary gangster postanowił wyjawić prokuraturze tuż przed wyjściem z więzienia w ubiegłym roku.

"Olek powiedział, że trzeba było zabić pismaka, bo to zagrażało nie tyle im, ale urzędnikom, których mieli w kieszeni"

We wcześniejszych zeznaniach, przytoczonych przez sąd, Krzysztof Ł. mówił, że Aleksander Gawronik miał mu się przyznać także do "milionowych przemytów alkoholu". Wskazał również, że informator Ziętary z "bliskiego otoczenia Świtalskiego" także miał zostać wtedy zlikwidowany.

Olek (Aleksander Gawronik) powiedział, że trzeba było zabić pismaka, bo to zagrażało nie tyle im (Gawronikowi i Świtalskiemu - red.), ale urzędnikom, których mieli w kieszeni, bo to dzięki im się tak dorobili - opisywał gangster.

Zawinęli tego żydka, jak wyszedł z jakiegoś sklepu, i mieli go zawieźć do magazynów Elektromisu, miał być bardzo gnębiony (...) tam go przesłuchiwali. On miał bardzo rozległą wiedzę i był bardzo niebezpieczny dla niego i Świtalskiego. (...) Potem mieli przywieźć do domu Olka dokumenty i klucze zakrwawione, to miał być dowód - mówił świadek. Trudno mi dziś powiedzieć, w jaki sposób został zamordowany Ziętara, ale chyba raną kłutą, z której było bardzo dużo krwi - dodał.

"Olek mówił, że to on razem ze Świtalskim zlecili to porwanie i zabójstwo"

W przytoczonych zeznaniach Krzysztof Ł. podkreślał także, że "Olek mówił, że to on razem ze Świtalskim zlecili to porwanie i zabójstwo". Tu przypominam sobie jeszcze, że Olek mówił, że ci ochroniarze oraz dżentelmen ze Wschodu dostali od nich, czyli od niego i Świtalskiego, pieniądze za zlikwidowanie pismaka. Nigdy nie powiedział mi, jaka to była kwota, ale podkreślał, że duża - zaznaczył.

Obrońca Gawronika o zeznaniach Krzysztofa Ł.: Typowy dowód z pomówienia

Po rozprawie obrońca Aleksandra Gawronika mec. Patrycja Leśkiewicz powiedziała dziennikarzom, że po przesłuchaniu Krzysztofa Ł. "nie spodziewała się niczego nadzwyczajnego". Jak mówiła, jest to świadek, który zeznaje "o nieprawdopodobnych okolicznościach".

W zeznaniach pana Krzysztofa Ł. jest bardzo dużo nieścisłości, choćby dotyczących rzekomego przemytu spirytusu przez przejście graniczne w Słubicach - podkreśliła.

Jak oceniła, zeznania Ł. to "typowy dowód z pomówienia". Niestety takich dowodów w procesach karnych jest bardzo dużo, więc są ściśle określone wytyczne Sądu Najwyższego dotyczące tego, jak należy oceniać taki dowód - zaznaczyła adwokat.

Aleksander Gawronik ma odnieść się szczegółowo do zeznań Krzysztofa Ł. na kolejnej rozprawie.

Jarosław D. o naciskach ze strony prokuratury i propozycji "układu"

W czwartek przed Sądem Okręgowym w Poznaniu zeznawał również Jarosław D. - były prokurator i były prezes zarządu Elektromisu, obecnie odsiadujący wyrok więzienia. Powiedział, że nie ma żadnych informacji związanych ze sprawą Ziętary, ale nawiązał do kwestii swego przesłuchania w tej sprawie w Krakowie w 2014 roku. Jak ocenił, z prawniczego punktu widzenia przesłuchanie nie było przeprowadzone do końca prawidłowo. Policjanta z "Archiwum X" bardziej interesowała osoba pana Mariusza Świtalskiego, informacje o jego działalności, przeszłości. (...) Ja oczywiście żadnych informacji na temat pana Świtalskiego nie udzieliłem - mówił.

Opisał także przebieg przesłuchań, do jakich doszło w lipcu i grudniu 2014. Jak stwierdził, w pewnym momencie został mu zaproponowany układ: "jeśli wystawię im Mariusza Świtalskiego, to oni spowodują to, że nie będę musiał odpowiadać za moje przestępstwo". Jak dodał, była to dla niego "absurdalna sytuacja".

Zwrócił również uwagę, że w sprawie nacisków na siebie, o których mówił w sądzie, był już przesłuchiwany w prokuraturze w Katowicach.

Wcześniej o rzekomych naciskach krakowskiej prokuratury na świadków w tej sprawie mówił m.in. Maciej B., ps. Baryła, również świadek w procesie Gawronika. "Baryła" twierdził, że zeznawał zgodnie z "instrukcjami prokuratury", bo obiecano mu akt łaski.

Były naczelny "Gazety Poznańskiej": Gawronik przyszedł i żądał zwolnienia dziennikarzy

W czwartek zeznania składał także Przemysław Nowicki, były redaktor naczelny "Gazety Poznańskiej", w której pracował Ziętara. Jak zeznał, dziennikarz zajmował się w gazecie głównie tematami gospodarczymi, politycznymi i społecznymi.

Nowicki opowiedział także o sytuacji, do której doszło na przełomie 1993 i 1994 roku, a więc kilkanaście miesięcy po zniknięciu Jarosława Ziętary. Aleksander Gawronik przyszedł wówczas do "Gazety Poznańskiej" ws. publikacji na temat przygotowywania przemytu papierosów z jego udziałem i żądał zwolnienia dziennikarzy. Myślę, że pan Gawronik zmienił już wtedy metody działania i przestał zlecać zabójstwa dziennikarzy, tylko przyszedł i żądał zwolnienia - stwierdził były naczelny.

Mec. Leśkiewicz podkreśliła na rozprawie, że artykuł, którego dotyczyła przytoczona przez Nowickiego sytuacja, miał wówczas dla Gawronika bardzo poważne konsekwencje biznesowe.

Odnosząc się natomiast do słów Nowickiego na temat "metod postępowania Gawronika z dziennikarzami", adwokat oświadczyła, że nie wyklucza pozwu przeciwko świadkowi o ochronę dóbr osobistych.

W sądzie zeznawali także świadkowie, którzy odnosili się do sprawy samobójstwa w 1993 roku związanego z Elektromisem Romana K., ps. "Kapela". Według mediów - w tym "Głosu Wielkopolskiego", który w maju tego roku opublikował artykuł na ten temat, wciąż niejasnych jest wiele okoliczności tej sprawy. "Kapela" - według cytowanych przez media informatorów - "miał wyrzuty z powodu przyczynienia się do śmierci dziennikarza. Uczestnicząc w jego porwaniu, nie wiedział, że zostanie on zabity. Kiedy ruszyło śledztwo w sprawie Ziętary, obawiano się, że może on złożyć zeznania i dlatego postanowiono go uciszyć".

Wdowa po Romanie K. oświadczyła, że jej mąż nie był człowiekiem, który mógłby się zabić, a ponadto nie miał ku temu powodów. Opowiadała również, że już na dwa dni przed śmiercią Romana K. jej matka odebrała telefon, w którym ktoś poinformował ją, że jej zięć nie żyje.

Proces Aleksandra Gawronika rozpoczął się w styczniu tego roku. Były senator odpowiada z wolnej stopy. Nie przyznaje się do winy. Grozi mu nawet dożywocie.


(edbie)