Tylko w tym roku zlikwidowanych może zostać kilkaset szkół na Śląsku, bo samorządów nie stać na ich utrzymywanie. Ratunkiem dla wielu może być fundacja "Elementarz", która powstała w Katowicach. Na południu Polski przejęła już 10 szkół i prowadzi rozmowy z kolejnymi. Niestety bez pomocy rządu wszystkich uratować się nie da.

Taką możliwość dają nowe przepisy. Samorząd zamiast zamykać szkołę, podpisuje z fundacją 10-letni kontrakt, w ramach którego bezpłatnie użycza budynek i przekazuje fundacji subwencję z Ministerstwa Edukacji. W ten sposób uratowano już 10 szkół.

Szkoła w małej miejscowości, to serce i dusza to wsi - nie możemy ich likwidować - apeluje prezes fundacji "Elementarz". Podkreśla, że działają na granicy opłacalności, ale nie zrezygnują, bo mają do spełnienia misję.

Nauka w przejętej szkole nadal jest bezpłatna. Fundacja, by zaoszczędzić i uratować szkołę, między innymi łączy klasy - np. klasy 4 i 5 mają wspólne zajęcia. Temat lekcji jest ten sam, ale uczniowie rozwiązują inne zadania.

Fundacja oszczędza także na pensjach dla pracowników, bo nauczyciele są zatrudniani zgodnie z kodeksem pracy, a nie kartą nauczyciela. Obecnie fundacja rozmawia z dyrekcjami blisko 40 szkół.

Nie jest jeszcze drugi wariant - likwidacja. Dalsze utrzymywanie szkół jest niemożliwe. W gminie Żarki to koszt 2,5 mln złotych, a Ministerstwo Edukacji rocznie przekazuje zaledwie 1,2 mln złotych subwencji.

Nie wystarczy na pokrycie wydatków związanych między innymi z wynagrodzeniami i pochodnymi od wynagrodzeń. Brakuje także pieniędzy na utrzymanie budynków. Dotyczy to małych szkółek wiejskich, gdzie jest około 60 dzieci. W tym wypadku do każdej szkoły dokładamy 400 tysięcy złotych - mówi wójt Żarek. To daje grubo ponad mln złotych rocznie. Według prognoz związanych z niżem demograficznym w ciągu dwóch lat kwota ta dwukrotnie wzrośnie. W identycznej sytuacji są sąsiednie gminy, które także rozważają ratowanie swoich szkół, przekazując je fundacji.