Żaglowiec Fryderyk Chopin jest już w Świnoujściu. O godzinie 13 wypłynie do Szczecina, gdzie ma wziąć udział w uroczystościach z okazji objęcia przez Polskę prezydencji w Unii Europejskiej. Polski statek wyruszył z kornwalijskiego portu Falmouth w piątek. Był tam remontowany po tym, jak w ubiegłym roku stracił oba maszty podczas sztormu na Atlantyku.

Wczoraj Chopin o mało nie zderzył się z kontenerowcem. Po wyjściu z Kanału Kilońskiego żaglowiec w ostatniej chwili minął się na morzu z ogromnym statkiem.

1 października ubiegłego roku Fryderyk Chopin wyruszył w rejs "Szkoły pod żaglami". Na pokładzie było blisko 40 gimnazjalistów. Pod koniec października w drodze na Karaiby, podczas potężnego sztormu na Atlantyku, około 100 mil morskich na południowy zachód od brytyjskich wysp Scilly, żaglowiec stracił oba maszty. Nikomu z załogi nic się nie stało.

Do portu Falmouth jednostkę odholował kuter rybacki. Koszt naprawy zniszczonych żagli pokrył PZU. Statek nie mógł jednak wypłynąć, bo nałożono na niego areszt jako zabezpieczenie roszczeń kutra, który go odholował po utracie masztów. Ostatecznie nowy armator, spółka 3Ocean, udzielił gwarancji zabezpieczających roszczenia, areszt uchylono i żaglowiec wyruszył w drogę powrotną do kraju.

Prace remontowe na statku wykonała stocznia w Falmouth oraz miejscowa firma żeglarska A&P. Wiele prac załoga wykonała we własnym zakresie. W czynie społecznym kadłub statku zbadał Polski Klub Płetwonurków "Waleń" z Londynu, zaś gdański żaglomistrz Sail Service ufundował żagle.