Jestem dumny, że uczestniczyłem w tym procesie. Ale to Polacy są odpowiedzialni za własny sukces - mówi Daniel Fried, były ambasador USA w Polsce, obecnie zastępca sekretarza stanu ds. europejskich.

Z Danielem Friedem rozmawiał reporter RMF FM Jan Mikruta:

Jan Mikruta: Co pan poczuł, kiedy dowiedział się pan, że w Polsce wprowadzono stan wojenny? Pomyślał pan, że będzie wojna?

Daniel Fried: Dobrze to pamiętam, bo dopiero co wróciłem z pracy w Związku Radzieckim. Pamiętam atmosferę napięcia, nie wiedziałem wtedy, czego możemy oczekiwać, ale miałem poczucie, że to było koniec pewnego czasu i początek nieznanego. Wtedy nie miałem zielonego pojęcia, że te wydarzenia doprowadzą do upadku starego ładu jałtańskiego, ale miałem poczucie, że jest to początek czegoś nowego. Czegoś złego na początku, ale myślałem sobie: zobaczymy, co dalej.

Jan Mikruta: Nam Polakom zawsze wydaje się, że jesteśmy centrum świata. Jak wyglądało obserwowanie stanu wojennego z Waszyngtonu? Czy z punktu widzenia Białego Domu było to tak nieprawdopodobnie ważne wydarzenie, jak nam się w Polsce wydaje?

Daniel Fried: Polacy mają rację. To było wielkie wydarzenie. To był wielki szok dla nas i Amerykanie myśleli, że to był początek czegoś poważnego. Nie wiedzieliśmy, czego dokładnie, ale traktowaliśmy stan wojenny jak coś bardzo poważnego.

Jan Mikruta: Jakie jest pańskie przesłanie do Polaków 25 lat po tym czarnym okresie stanu wojennego?

Daniel Fried: Polakom się udało. Polska była wierna naszym wspólnym zasadom i zwyciężyła. Cieszymy się, bo od czasu do czasu dobro pokonuje zło i Polacy powinni być dumni. Bo kto by powiedział wtedy, 13 grudnia, że Polska zniszczy ład jałtański i dołączy się do Zachodu? Po raz pierwszy w swojej historii, w ciągu ostatnich 300 lat, Polska otrzymała wszystko. I dzięki Polakom my, Amerykanie pomogliśmy. Jestem dumny, że uczestniczyłem w tym procesie. Ale to Polacy są odpowiedzialni za własny sukces.