​Wielu francuskich polityków i komentatorów skrytykowało prezydenta Emmanuel Macrona za niedyplomatyczne zachowanie. Chodzi o stwierdzenie Macrona, że to Polska blokuje wysiłki Unii Europejskiej na rzecz ochrony środowiska.

Kontrowersyjna wypowiedź prezydenta Francji miała miejsce podczas konferencji przez szczytem klimatycznym ONZ. Macron powiedział wtedy również, że będzie namawiał młodzież innych krajów do manifestowania w sprawach klimatu w Polsce.  Niektórzy komentatorzy zdecydowanie potępiają te słowa, mówiąc o "pogardzie i arogancji".

"W sprawie klimatu Macron w sposób niedyplomatyczny prowokuje Polskę" - powiedział wysłannik telewizji "France3" do Nowego Jorku o poniedziałkowym wezwaniu prezydenta Francji.

Macron oświadczył, by młodzież manifestująca przeciw zmianom klimatycznym demonstrowała w Polsce, która, jego zdaniem, blokuje wspólne wysiłki UE na rzecz ochrony środowiska. Tłumaczył następnie, że "aby coś się ruszyło, gotów jest odrzucić zwyczajowe maniery dyplomatyczne".

"Macron wierzy w swe niekonwencjonalne metody, ale ich rezultaty są słabe" - ocenił dziennikarz "France3". Zdaniem dziennikarza: Macron na początku kadencji był pewien, że przekona prezydenta USA Donalda Trumpa, by nie wycofywał się z paryskiej umowy klimatycznej, a tym razem znalazł mniejszego adwersarza, ale wyniki działania są bardzo podobne.

W wiadomościach radia "France Info" komentator zasugerował, że Macron mógł "wskazywać na Polskę po to, by odwrócić uwagę od poważnych niedociągnięć francuskiej polityki klimatycznej".

Komentatorzy przypomnieli również czerwcowy raport francuskiej komisji na rzecz klimatu, w którym krytykowane są posunięcia władz. Autorzy raportu zwracają m.in. uwagę, że rzeczywisty spadek emisji gazów cieplarnianych był w latach 2015-2018 dwukrotnie mniejszy od zapowiedzianego.

Zdecydowanie potępił wypowiedź Macrona przywódca skrajnie lewicowej Francji Nieujarzmionej Jean-Luc Melenchon. "Odezwał się król pogardy. Macron proponuje młodzieży, by manifestowała w Polsce. A z emisją CO2 lepiej by było, gdyby pomaszerować na Pałac Elizejski" - brzmiał wpis polityka na Twitterze.

O niezrozumienie zmian oskarżył prezydenta Raphael Glucksmann, który w majowych wyborach europejskich stał na czele wspólnej listy swego ugrupowania Place Publique i Partii Socjalistycznej.

Karima Delli, eurodeputowana z ramienia partii Europejska Ekologia-Zieloni również potępiła "pogardę" prezydenta, który - jak twierdzi ta polityk - "podejmuje niewystarczające zobowiązania i nawet tych nie dotrzymuje".

A ekonomista Gael Giraud przypomniał, że "choć francuski prezydent lubi pokazywać się jako champion ekologii, Francja bynajmniej nie jest mistrzynią walki z globalnym ociepleniem".

Komentator tygodnika "Le Point" uznał, że w polityce prezydentów francuskich wobec krajów wschodnich zdarzały się wyże, ale niże były o wiele częstsze.

Przyczyną tarć jest, zdaniem komentatora, niezrozumienie przez Paryż, że nie ma czegoś takiego jak "kraje wschodnie", a każdy z nich ma własną osobowość, kulturę, partykularyzmy i priorytety.

"Kiedy przyjeżdżają do nas, nie mówią o Europie Zachodniej. Mówią, że jadą do Włoch, do Francji, Hiszpanii... Spróbujmy traktować ich z takim samym rozróżnieniem dla ich tożsamości" - dodał dziennikarz "Le Point".