W komendzie stołecznej prowadzono "kreatywną statystykę" przestępstw, dzięki której warszawska policja wyglądała na bardziej efektywną - pisze „Dziennik”. Według gazety właśnie ta sprawa, a nie afera wokół Wołomina, była głównym powodem kłopotów szefa stołecznej policji, Jacka Kędziory.

"Kreatywna statystyka" to nic innego jak fałszowanie policyjnych danych. Kontrolerzy z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji natknęli się na nieprawidłowości już kilka tygodni temu - jeszcze przed zastrzeleniem dwóch braci z Wołomina. Według nieoficjalnych informacji dotyczą one przynajmniej tysiąca spraw, które usunięto z oficjalnych zestawień przestępstw zgłoszonych bądź wykrytych w komendzie stołecznej.

Jak i po co robi się przekręty w statystykach? Dla każdego szefa policji ważne jest, by liczba przestępstw była jak najmniejsza, a wykrywalność jak największa – mówi „Dziennikowi” jeden z policjantów. Łapiemy dilera narkotykowego. Mamy jedno wykrycie. Ale on mówi, że sprzedał działki np. 20 osobom. To rozbija się na 20 odrębnych spraw. I wykrywalność wzrasta o 2000 proc.! Aby z kolei poprawić tzw. dynamikę, można z kolei po prostu nie uwzględnić części zawiadomień o przestępstwach i to prawdopodobnie miało miejsce w stołecznej komendzie.

Z informacji gazety wynika, że obecnie w Komendzie Stołecznej Policji pracuje aż dziewięć kontroli z KGP i MSWiA.