„Andrzej Adamczyk pewnie głupio się czuł w gronie ministrów premier Beaty Szydło. Szef resortu infrastruktury jako jedyny nie miał tytułu magistra” – pisze w poniedziałkowym wydaniu „Fakt”. „Ale jakoś udało mu się połączyć naukę i ministrowanie. Pracę obronił i magistrem już jest” – dodaje tabloid.

„Andrzej Adamczyk  pewnie głupio się czuł w gronie ministrów premier Beaty Szydło. Szef resortu infrastruktury jako jedyny nie miał tytułu magistra” – pisze w poniedziałkowym wydaniu „Fakt”. „Ale jakoś udało mu się połączyć naukę i ministrowanie. Pracę obronił i magistrem już jest” – dodaje tabloid.
Minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk /PAP/Tomasz Gzell /PAP

"Polski rząd tworzą magistrowie, ba, jest nawet dwóch profesorów i kilku doktorów. Tylko Adamczyk odstawał trochę. Według rządowej strony internetowej miał wykształcenie wyższe o profilu ekonomicznym w specjalności rachunkowość i finanse w zarządzaniu przedsiębiorstwem" - relacjonuje "Fakt". Dziennik podkreśla, że to już przeszłość, bo minister Adamczyk obronił pracę magisterską.

"Chcieliśmy porozmawiać z ministrem i pogratulować mu życiowego osiągnięcia, ale nie odbierał telefonu. Zaś jego rzeczniczka Elżbieta Kisil, nie chciała zdradzić, kiedy dokładnie jej szef obronił pracę magisterską. Na pytanie, czy stało się to już po objęciu teki ministra wydukała tylko: Tak, pewnie tak" - czytamy w "Fakcie".

W poniedziałkowym wydaniu "Faktu" także:

- Zebrała 100 tys. złotych dla chorej mamy
- Uwaga! Nowa metoda złodziei. Przywożą węgiel i okradają

(mn)